Oto ja wykurwiście, zajebisty Bill Kaulitz. Pomimo swojego
słodkawego wyglądu wcale do takich nie należę. Jestem pieprzonym egoistą i
pierdoli mnie to, że gdzieś tam zalewa ludzi, że wybuchają wulkany, że komuś
umarł pies…Jestem egoistą, bo dla mnie najważniejszy jestem JA. To moje
problemy są najważniejsze… kocham siebie..myślę o sobie...tylko o
sobie...Niczym się nie dzielę z nikim i nie potrafię kochać nikogo innego... Pierdolę ludzi i ich
skurwiałe problemy! Żyję swoim życiem bo tak najlepiej. Nienawidzę być pomocny,
dobry i nie lubię jak muszę się dla kogoś poświęcać… Nie jestem bezinteresowny
i nigdy nie byłem i nie będę altruistą!
I wiecie co?
Wykurwiście dobrze mi z tym! Tak, jestem zadufanym w sobie, egoistycznym dupkiem.Dlatego siedziałem właśnie w fotelu u menagera z nogami na jego biurku i słuchałem jaki to ja jestem pojebany i okropny. Pff.. tez mi kurwa coś. Ziewnąłem, a kiedy skończył leniwie zsunąłem nogi z biurka i spojrzałem w jego wkurwiający jak nic wzrok.
- Słuchaj fagasie.. dzięki mnie masz kokosy, a to co robię i jak robię oraz z kim robię gówno cię to obchodzi jasne?
Uśmiechnąłem się do niego perfidnie, a widząc jego pulsującą żyłkę na czole uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.
- Uważaj staruszku, bo ci pierdząca pęknie
Warknąłem i nim cokolwiek powiedział, bez słowa leniwie opuściłem biuro piernika, kierując się do swojego kochanego, stojącego na zewnątrz auta. Nim jednak zagościł w nim mój szanowny, szczupły tyłek , wyjąłem z kieszeni szlugi i umieszczając skręcika w swoich pełnych, malinowych wargach, odpaliłem go i zaciągnąłem się papierosowym, słodkim dymem. Oparłem się o budynek i uśmiechnąłem się wrednie na myśl o czerwonej mordzie kochanego menagera. Wypuściłem dym nozdrzami i spojrzałem przez swoje ciemne szkła okularów w niebo. Rozległ się dzwonek mojego telefonu, więc wsunąłem w kieszeń swoich czarnych rurek, swoją chudą dłoń i wyjąłem komórkę patrząc na niej ekran. Przewróciłem gałkami ocznymi widząc, że to koleś z zespołu. Tak tak, nawet w zespole nienawidziliśmy się, ale co zrobić jak dzięki temu spełniałem swoje dziecinne marzenia i przy okazji żyłem jak pączek w maśle? No właśnie. Nacisnąłem zielony przycisk oznaczający odebranie połączenie.
I wiecie co?
Wykurwiście dobrze mi z tym! Tak, jestem zadufanym w sobie, egoistycznym dupkiem.Dlatego siedziałem właśnie w fotelu u menagera z nogami na jego biurku i słuchałem jaki to ja jestem pojebany i okropny. Pff.. tez mi kurwa coś. Ziewnąłem, a kiedy skończył leniwie zsunąłem nogi z biurka i spojrzałem w jego wkurwiający jak nic wzrok.
- Słuchaj fagasie.. dzięki mnie masz kokosy, a to co robię i jak robię oraz z kim robię gówno cię to obchodzi jasne?
Uśmiechnąłem się do niego perfidnie, a widząc jego pulsującą żyłkę na czole uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.
- Uważaj staruszku, bo ci pierdząca pęknie
Warknąłem i nim cokolwiek powiedział, bez słowa leniwie opuściłem biuro piernika, kierując się do swojego kochanego, stojącego na zewnątrz auta. Nim jednak zagościł w nim mój szanowny, szczupły tyłek , wyjąłem z kieszeni szlugi i umieszczając skręcika w swoich pełnych, malinowych wargach, odpaliłem go i zaciągnąłem się papierosowym, słodkim dymem. Oparłem się o budynek i uśmiechnąłem się wrednie na myśl o czerwonej mordzie kochanego menagera. Wypuściłem dym nozdrzami i spojrzałem przez swoje ciemne szkła okularów w niebo. Rozległ się dzwonek mojego telefonu, więc wsunąłem w kieszeń swoich czarnych rurek, swoją chudą dłoń i wyjąłem komórkę patrząc na niej ekran. Przewróciłem gałkami ocznymi widząc, że to koleś z zespołu. Tak tak, nawet w zespole nienawidziliśmy się, ale co zrobić jak dzięki temu spełniałem swoje dziecinne marzenia i przy okazji żyłem jak pączek w maśle? No właśnie. Nacisnąłem zielony przycisk oznaczający odebranie połączenie.
-Czego chcesz Gustaw?
Warknąłem jak zawsze ‘milusio’.
-Miły jak zawsze… Robimy dziś imprezę zespołową, a że
należysz do niego i media mogą nas wyczaić zapraszamy… Przyleziesz fajnie, nie
przyleziesz – nikt nie będzie ubolewał… To ten najlepszy klub…
-Ok. narciarz
Rozłączyłem się i
pstryknąłem petem gdzieś przed siebie. Odbiłem się plecami od ściany budynku i
poszedłem do swojego auta. Była gdzieś siedemnasta wieczór, a znając tych
pajaców to koło 18-19 wymyślili spotkanie… Wiedziałem, że będąc w drugim końcu
miasta i o tej godzinie, zajmie mi to tyle, że akurat tam dojadę. Cóż, jeśli mam
możliwość zabawienia się, to czemu mam sobie odmawiać, nawet jeśli musze trawić
takich patałachów jak oni? Na miejscu byłem punktualnie i od razu zobaczyłem
swoich ’kumpli’. Przysiadłem się do nich i od razu zacząłem zamawiać mocne
drinki.
(…)
Impreza była zajebista. Choć nienawidziłem się z chłopakami
z zespołu, wypad do klubu po otrzymaniu kolejnej nagrody był bardzo udany.
Zapiłem się, jak nigdy… No cóż, taka już
ze mnie moczymorda. Ostatnio, nie umiałem odmawiać sobie alkoholu, który
ostatnimi czasy wlewałem w siebie wręcz litrami. O godzinie 1 w nocy 'rozstałem
się' z kumplami i ledwo utrzymując na nogach ciężar swojego ciała, ruszyłem w
kierunku swojego domu. Stąd to będzie jakieś 4 km, ale nie zamierzałem po
takiej dawce % jechać swoim ukochanym autkiem i rozbić się na najbliższym
słupie lub drzewie. Oparłem się o jedna ze ścian ulicznych budynków i
umieszczając miedzy pełnymi wargami fajkę odpaliłem ją przy 3 próbie. Chwiałem
się i śmiałem, jak typowy pijaczyna. Tyle, że zajebiście dobrze ubrany pijaczyna…
- Ej! może Cię porzucić gdzieś ?
Usłyszałem jakiś głos.. tak, na szczęście nie był to glos z
zaświatów, a kolesia który wpatrywał się w moja osobę ze swojego czarnego
cadilaka. Hmm.. Podwózka..? Zajebiście! Nie chce mi się popierdalać taki kawał do
domu.
-Jakbyś mógł byłbym wdzięczny, bo jak widzisz moje nóżki coś odmawiają mi posłuszeństwa
Zacząłem śmiać się, jak jakiś pojebany i chwiejnym krokiem ruszyłem w stronę auta. Tak, normalny nie szedłby do samochodu jakiegoś obcego kolesia, ale ja do normalnych zaliczać się raczej nie mogłem. Facet przyglądał mi się uważnie i po chwili do moich uszu dobiegł głośny śmiech.
-Jakbyś mógł byłbym wdzięczny, bo jak widzisz moje nóżki coś odmawiają mi posłuszeństwa
Zacząłem śmiać się, jak jakiś pojebany i chwiejnym krokiem ruszyłem w stronę auta. Tak, normalny nie szedłby do samochodu jakiegoś obcego kolesia, ale ja do normalnych zaliczać się raczej nie mogłem. Facet przyglądał mi się uważnie i po chwili do moich uszu dobiegł głośny śmiech.
-Proszę się ze mnie
nie śmiać…
Mimo wypowiedzianych przeze mnie słów, sam zacząłem śmiać
się jak głupi. Podszedłem do jego auta, a on otworzył mi od środka drzwi od
strony pasażera.
- Widzę to dokładnie, ze ci odmawiają jak i całe ciało
odmawia ci wszystkiego…
Powiedział do mnie, a ja zacząłem włazić na fotel. Złapał mnie za dłoń i pociągnął do siebie tak
mocno, że od razu znalazłem się w środku auta.
-No proszę, jaki w gorącej wodzie kąpany, hm?
Zamknął drzwi i chyba też na automat, bo usłyszałem jakiś
mniej znany mi dźwięk. Spojrzał na mnie tymi swoimi kakaowymi tęczówkami.
- Gdzie mam cię podwieźć? Chyba, że dasz się zabrać jeszcze
do jakiegoś klubu?
Zaśmiałem się pod nosem i przekręcając głowę w bok, aby
lepiej go wiedzieć, odpowiedziałem.
-Tak? Bardzo chętnie tylko, jak zasnę będziesz musiał
zaopiekować się moim bezwładnym i sflaczałym ciałem..
Poruszyłem w górę i w dół swoimi krzaczastymi brwiami patrząc mu prosto w ciemne oczy.
- Dlatego panie proszę pana wybór należy do ciebie…
Poruszyłem w górę i w dół swoimi krzaczastymi brwiami patrząc mu prosto w ciemne oczy.
- Dlatego panie proszę pana wybór należy do ciebie…
Odpalił silnik i ruszył z piskiem opon, aż na zakręcie
zarzuciło tyłkiem jego auta. Spojrzał na mnie z jakimś dziwnym błyskiem w oczu.
Byłem pijany i nie bardzo wiedziałem co ten błysk oznacza.
- Ja mogę się już
teraz zacząć tobą opiekować…
Spojrzał na mnie skręcając w las.
Spojrzał na mnie skręcając w las.
- W pewnym sensie już się mną opiekujesz, bo mnie zawozisz,
co prawda w nieokreślonym i nieznanym kierunku, ale zawsze nie?
Zaśmiałem się widząc jak patrzy na drogę, a po chwili zerka
w moje tęczówki
- Ciało pijane i bezwładne jest najlepsze - nie stawia
oporu…
Wiedziałem, że mówi to do tego, że zapiję się jeszcze
bardziej zaliczając zgona. Jednak i tak musiałam poddać to dogłębnej analizie.
- Tak, zgadzam się. To co jeszcze dam w gary tak? No nic
najwyżej zaliczę zgona…
Zaśmiałem się głośno w ogóle nie przejmując się tym gdzie mnie facet wiezie.
Zaśmiałem się głośno w ogóle nie przejmując się tym gdzie mnie facet wiezie.
- Chyba, że wolisz bym zatrzymał się na uboczu w lesie, to
nie ma problemu..
Spojrzał na mnie przyglądając mi się uważnie. Zamyśliłem się
chwile analizując ponownie jego wypowiedz. Zaraz na uboczu w lesie? Przecież
jest zimno nie?
- Nie wole klub, tam jest ciepło i w ogóle.. A poza tym jest tam alkohol, a ja jak jestem pijany nie mam umiaru, plus gadam jak nakręcony..
- Nie wole klub, tam jest ciepło i w ogóle.. A poza tym jest tam alkohol, a ja jak jestem pijany nie mam umiaru, plus gadam jak nakręcony..
Zaśmiałem się i pokręciłem rozbawiony głową. Pewnie gdybym był trzeźwy
widziałbym do czego facet zmierza, ale nie w takim stanie w jakim byłem w tej
właśnie chwili.
- W biurze mam wygodnie biurko
Uśmiechnął się i spojrzał na mnie nie patrząc w ogóle na
drogę.
- Wygodne biurko?
Spojrzałem na faceta marszcząc krzaczaste brwi. Kurwa, czemu musze być tak nawalony, że nie kminie najprostszych slow..?
- Ej, nie wiem czemu, ale wydaje mi sie, że powinieneś patrzeć na drogę, a nie na moja zajebistą osobę nie?
Spojrzałem na faceta marszcząc krzaczaste brwi. Kurwa, czemu musze być tak nawalony, że nie kminie najprostszych slow..?
- Ej, nie wiem czemu, ale wydaje mi sie, że powinieneś patrzeć na drogę, a nie na moja zajebistą osobę nie?
Położył swoją dłoń na moim udzie, blisko krocza zaciskając
je, a ja spojrzałem na jego dużą męską dłoń.
- Zauważyłem, że lubisz dużo gadać, ale
jak będę miał dość twojego gadania
zatkam ci buzie czymś dużym i twardym …
Zaśmiał się ciągle na mnie patrząc z tajemniczym wzrokiem i bezczelnym
uśmieszkiem. A ja znowu zmarszczyłem brwi wpatrując się w niego.
- Dużym i twardym? Po prostu powiedz to postaram zamknąć się na amen.. Choć po
kilku drinkach raczej tak będzie.
Koleś położył swoją dłoń wyżej przez co poczułem ją na swoim
kroczu.
- Ale ja lubię, jak ty mówisz tylko jak
będę miał dość to ci zatkam buzię czymś może małym, miękkim i wilgotnym ..
Dobra, kiedy poczułem jego dłoń na swoim kroczu, powoli
zaczęło do mnie docierać, czego facet ode mnie oczekuje.
- Ee.. Gdzie z tą rączką kochany…
Zaśmiałem się i zdjąłem jego dłoń ze swojego krocza.
- Raz ma to być duże i twarde, a po
chwili małe, miękkie i wilgotne.. Zdecyduj się w końcu.
- Bo
mogę ci dwoma rzeczami zatkać buzie, nawet teraz ale wtedy możemy zderzyć się z
drzewem lub czymś innym, ponieważ skupię się na czynności a nie drodze.
Ponownie zaśmiałem się pod nosem. Dalej jednak nie bałem się jechać tam gdzie mnie zabierał. Miałem chyba zbyt otępiały przez alkohol mózg.
- Dobra, wiem ze jestem zajebisty, ale jak rozpierdolisz mnie na jakimś drzewie to już taki zajebisty nie będę..
Ponownie zaśmiałem się pod nosem. Dalej jednak nie bałem się jechać tam gdzie mnie zabierał. Miałem chyba zbyt otępiały przez alkohol mózg.
- Dobra, wiem ze jestem zajebisty, ale jak rozpierdolisz mnie na jakimś drzewie to już taki zajebisty nie będę..
Powiedziałem widząc, że koleś ciągle wlepia wzrok we mnie, a
nie w drogę. Z ust mężczyzny wyrwał się głośny śmiech.
-Szkoda by było gdyby się taka porcelana stłukła dlatego jadę ostrożnie…
-Szkoda by było gdyby się taka porcelana stłukła dlatego jadę ostrożnie…
Dwoma
rzeczami? Tak powiedział prawda? ee.. Boże niech on nie robi mi z mózgu
większej sieczki niż mam..
-Ostrożnie? Ty znasz to pojęcie? Bo ja bym tego tak nie ujął kochany.. A tak w ogóle to jaka porcelana co? Nie jestem porcelaną..
Powiedziałem kiwając głową na potwierdzenie swoich własnych słów
-Jak coś to jestem Bill lub Lips
Zaśmiałem się pod nosem i spojrzałem w kakaowe spojrzenie faceta.
-A teraz patrzymy na drogę, a nie na mnie
Przekręciłem jego twarz dwoma palcami w kierunku drogi i uśmiechnąłem się.
-Teraz dopiero może być nie ostrożnie…
Wcisnął pedał gazu a na liczniku pojawiło się 200km/h. Spojrzał na mnie tym kakaowymi oczami.
-Zapnij pas, bo wylecisz mi zaraz przez szybę i się rozbije porcelanka…
Zapiął pas nie odwracając ode mnie wzroku.
-Ostrożnie? Ty znasz to pojęcie? Bo ja bym tego tak nie ujął kochany.. A tak w ogóle to jaka porcelana co? Nie jestem porcelaną..
Powiedziałem kiwając głową na potwierdzenie swoich własnych słów
-Jak coś to jestem Bill lub Lips
Zaśmiałem się pod nosem i spojrzałem w kakaowe spojrzenie faceta.
-A teraz patrzymy na drogę, a nie na mnie
Przekręciłem jego twarz dwoma palcami w kierunku drogi i uśmiechnąłem się.
-Teraz dopiero może być nie ostrożnie…
Wcisnął pedał gazu a na liczniku pojawiło się 200km/h. Spojrzał na mnie tym kakaowymi oczami.
-Zapnij pas, bo wylecisz mi zaraz przez szybę i się rozbije porcelanka…
Zapiął pas nie odwracając ode mnie wzroku.
-Co Ty..
Kurwa..
Szybko zapiąłem pas i spojrzałem na chłopaka.
-Ty serio chcesz mnie zabić, czy masz po prostu takie hobby?
Zapytałem patrząc na niego, a z moich ust nie schodził uśmiech. No cóż, nawet w takich chwilach alkoholik robił ze mną swoje. Zacząłem śmiać się głośno jak jakiś pojeb, ale co poradzić na to, że taki już byłem? Gdy wyjechaliśmy z leśnej alei wprost na jakiś klub chłopak wcisnął hamulec łącznie z ręcznym zataczając przy tym koła i parkując przy tym idealnie na swoim miejscu.
Szybko zapiąłem pas i spojrzałem na chłopaka.
-Ty serio chcesz mnie zabić, czy masz po prostu takie hobby?
Zapytałem patrząc na niego, a z moich ust nie schodził uśmiech. No cóż, nawet w takich chwilach alkoholik robił ze mną swoje. Zacząłem śmiać się głośno jak jakiś pojeb, ale co poradzić na to, że taki już byłem? Gdy wyjechaliśmy z leśnej alei wprost na jakiś klub chłopak wcisnął hamulec łącznie z ręcznym zataczając przy tym koła i parkując przy tym idealnie na swoim miejscu.
-Kocham
ostra jazdę!!
Rzucił gasząc silnik. Spojrzałem na niego i westchnąłem.
-To kochaj ją, ale beze mnie dobrze?
Uśmiechnąłem się i szybko odpinając pas wyszedłem z samochodu. Pochyliłem się do przodu oddychając głęboko.
-Jestem pijany, jakby umknęło to twojej uwadze, a co za tym idzie - bardziej podatny na wymioty..
Rzucił gasząc silnik. Spojrzałem na niego i westchnąłem.
-To kochaj ją, ale beze mnie dobrze?
Uśmiechnąłem się i szybko odpinając pas wyszedłem z samochodu. Pochyliłem się do przodu oddychając głęboko.
-Jestem pijany, jakby umknęło to twojej uwadze, a co za tym idzie - bardziej podatny na wymioty..
- Widzę.
Nie da się nie widzieć, że jesteś w stanie nietrzeźwym.
Wyprostowałem
się i spojrzałem na niego.
-Dobra już mi lepiej.. Lepiej zaprowadź mnie do baru, bo muszę sobie strzelić
coś mocniejszego.
Podszedł do mnie biorąc mnie za rękę, mocno ją łapiąc i objął mnie w pasie,
czym mnie zaskoczył.
-To na wypadek gdybyś chciał się przewrócić.
-To na wypadek gdybyś chciał się przewrócić.
-No ja
myślę.
Powiedziałem
patrząc na jego profil. Weszliśmy do klubu i pierwsze co uderzyło w moja twarz,
to zapach dymu nikotynowego. Nie przeszkadzało mi to, bo sam byłem zawziętym
palaczem. Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się do mnie.
-Zostawię cię przy barze. Zamawiaj co chcesz i mów, że jesteś z brutalem. Ja załatwię coś w
biurze.
-Dobra,
tylko jakbyś nie mógł mnie znaleźć to znaczy, ze leżę pod barem.
Powiedziałem do niego siadając na wysokim, barowym krześle. Chłopak podszedł do
mnie i musnął mój policzek. Zaskoczyło mnie to, ale zaraz uśmiechnąłem się
odprowadzając go wzrokiem. Zamówiłem jak zawsze whisky. Bez niej to nie picie.
Powoli zacząłem sączyć drinka rozglądając się po lokalu.
-Ty
skurwielu jeszcze raz pokaż się na moim terenie a cię zabije!
Usłyszałem
jakieś krzyki i leniwym wzrokiem podążyłem w ich kierunku. Zobaczyłem chłopaka
z którym tu przyjechałem i jakiegoś faceta. Chłopak chwycił tamtego za kołnierz
bluzy i rzuciłem nim przez szybę, która
się rozbiła, a facet wypadł na zewnątrz. Miał szczęście, że to był parter a nie
piętro.
- Asz..
Zostanie blizna i będzie bolało..
Zaśmiałem się dalej sącząc whisky ze szklanki. Widać, że od teraz znam bardzo ciekawy klub, w którym w końcu coś się dzieje. Oparłem się plecami o blat barowy i obserwowałem jak cycate lale patrzą po sobie nie wiedząc do końca robić, czy tańczyć, czy po prostu spierdalać. Ponownie zaśmiałem się pod nosem i wtedy on pojawił się przede mną jak David Copperfield.
Zaśmiałem się dalej sącząc whisky ze szklanki. Widać, że od teraz znam bardzo ciekawy klub, w którym w końcu coś się dzieje. Oparłem się plecami o blat barowy i obserwowałem jak cycate lale patrzą po sobie nie wiedząc do końca robić, czy tańczyć, czy po prostu spierdalać. Ponownie zaśmiałem się pod nosem i wtedy on pojawił się przede mną jak David Copperfield.
-Tu jest
nie bezpiecznie dla takiej kruchości, jak ty…
Spojrzałem
mu w oczy i zaraz byłem ciągnięty w nieznane mi miejsce. Nogi mi się plątały, a
szklanka wypadła po drodze z ręki.
-No jaa takie dobre whisky..
-No jaa takie dobre whisky..
-Tutaj możesz pić ile wlezie i rozłożyć się na
łóżku. Za następnymi drzwiami dziewczyny będą ci przynosić co chcesz, możesz
nawet z jakąś się zabawić.
Uśmiechnął się do mnie otwierając drzwi, za którymi znajdował się jakiś pokój.. Będąc w jakimś pomieszczeniu spojrzałem na chłopaka.
Uśmiechnął się do mnie otwierając drzwi, za którymi znajdował się jakiś pokój.. Będąc w jakimś pomieszczeniu spojrzałem na chłopaka.
-Kiedy ja lasek nie potrzebuje, ale butelką whisky bym nie pogardził.. Ej… mam
tu siedzieć sam z tymi siksami?
Wiedziałem, że mnie słyszą, ale ja jak to ja, miałem głęboko w dupie co inni o mnie sądzą.
Wiedziałem, że mnie słyszą, ale ja jak to ja, miałem głęboko w dupie co inni o mnie sądzą.
Chłopak
układał jakieś papiery, które były porozwalane po całym pokoju patrząc co
chwila na mnie.
-Kurwa a
był taki porządek! To ten chuj mi to rozwalił!
Będę siedział całą noc, żeby dojść do ładu z papierami!
Przyglądałem
się, jak podnosi papierzyska i mruczy
pod nosem, najwyraźniej nakurwiony.
-Jak
chcesz to mogę ci pomoc.
Rzuciłem
opierając się o jedna ze ścian bokiem swojego ciała. Cóż, dzięki temu miałem
pewność, że nie będę tak bardzo chwiać się na swoich długich, szczupłych
nogach. Chłopak podniósł suchawkę i po chwili zaczął coś gadać do niej.
-Przyślij
mi Lady z butelką whisky albo z dwoma i dorzuć mi do tego białko.
Odłożył
słuchawkę i przyjrzał mi się.
-Co do
pytania o bycie samemu z laskami. Odpowiedź brzmi: nie. Będziesz ze mną i
będziemy dobrze się bawić.
Spojrzał
na mnie posyłając uwodzicielski uśmiech. Przyglądałem mu się chwilę i
odwzajemniłem go.
-Jak
tylko będę miał whisky, mój ukochany truneczek, to na pewno będę dobrze się
bawić.. Chociaż nie wiem, czy nie przegnę z piciem dzisiejszej nocy.. Kurwa jak
ktoś jebnie mi fotę w takim stanie to będę na okładkach jutrzejszych gazet, a
mój jakże 'kochany' menager znowu będzie darł na mnie dupę…
Zaśmiałem
się wrednie pod nosem.
-Chociaż
wkurwianie go sprawia mi ogromną frajdę..
Spojrzałem
w oczy chłopakowi, bo oczywiście ten monolog głosiłem do własnej osoby. Zawsze
tak miałem, że po alkoholu pierdoliłem dosłownie wszystko i nie raz miałem
przez to problemy.
-Widzisz?
Mówiłem, że po alkoholu gadam jak nakręcony, a to źle bo mogę w ten sposób za
dużo powiedzieć, a tego bym raczej nie chciał.
Po
chwili weszła wysoka brunetka z ogromnymi
zderzakami niosąc na tacy 2 butelki i to drugie o co prosił chłopak.
-Proszę
skarbie, to co prosiłeś.
Powiedziała
a on zabrał od niej tace kładąc ją na biurku. Klepnął dziewczynę w tyłek
całując jej usta.
-Dzięki
Lady możesz zostać i nas obsłużyć, bo kolega jest trochę wstawiony już a ja
musze zrobić porządek przez tego skurwiela…
Skierował
laskę w moją stronę z jedna butelka mojego ulubionego trunku.
-Zamknijcie
się a ja zaraz przyjdę.
Spojrzałem na butelkę i na chłopaka. Nie
podobało mi się to, że muszę siedzieć z jakąś cizia w pokoju. Ogólnie nie
przepadałem za kobietami, taki chyba uraz po tym jak pojmują one pewne rzeczy.
Wszedłem z nią tam gdzie powiedział facet i pewnie ku jej rozczarowaniu, nie
patrzyłem na jej cyce a na butelkę whisky. Nie czekając aż coś powie wyrwałem
ją z jej ręki i otworzyłem. Przystawiłem szyjkę do ust i zacząłem ciągnąć, jak wzorowy
menel. Usiadłem na łóżku i postawiłem butelkę na podłodze. W sumie to było już
w niej tylko pół zawartości. Opadłem na plecy i patrzyłem w wirujący sufit.
Chłopak wszedł do nas a ta lala od razu się do niego zaczęła kleić.
-Nie
dzisiaj skarbie. Dzisiaj mam inne plany i nie mam ochoty cię pierdolić.
Ku
mojemu zdziwieniu spławił ją. Podparłem się na łokciach, żeby móc na niego
spojrzeć, ale był to dla mnie zbyt duży wysiłek i ponownie opadłem na plecy.
-Matko..
chyba wypiłem dziś za wszystkie swoje czasy..
Hm.. ciekawe, ciekawe. XD W sumie, to ja więcej nie mam nic do powiedzenia, bo szczerze, niczego się nie dowiedziałem, ale... podoba mi się. XD
OdpowiedzUsuńI zajebiste jest tło. XD
Czekam na newsa. ;>
Pzdr, weny.
Strasznie mi się podoba twój blog. Ten też jest super jak poprzedni dawaj nexta szybko ,a co do Billa sądzę ,że jest super. Taki dupek ale z klasą choć zawsze wolałam tego przesłodzonego Billa ale ten też jest fajny i sądzę ,że ten koleś który chce go zgwałcić to Tom. Mmmmm od razu mi się zaczęło podobać fajny pomysł weny kochana weny :)
OdpowiedzUsuńooo nowe opowiadanie zapowiada się po prostu super. Fajnie się czytało, dość zabawnie. Grafika bloga jest świetna po prostu, choć jakby ją zobaczyła moja mamuśka to by padła :) niecierpliwie czekam na nową notkę
OdpowiedzUsuńJaaa, zapowiada się zajebiście ; D Kocham cię normalnie xD Ciekawa jestem co będzie dalej i jakie będą "wrażenia" Billa jak wytrzeźwieje ;>
OdpowiedzUsuńŚwietne tylko zmień tło bo jak matka zobaczy co czytam to mnie z domu wypierdoli hahah xD
OdpowiedzUsuńAle opko jest naprawdę rewelacyjne :D
Pozdro, Marcy ; )
Hmm.. FENOMENALNIE :D!^ ^.
OdpowiedzUsuńCzekam na nową notkę :D..
Tło jest zajebiste ;D Mogę się tylko domyślać kim jest ten facet, z którym przyjechał Bill. Biedak przez alkohol nie potrafił zrozumieć tego czego tamten od niego chce. Ja chcę już kolejny rozdział! Czekam z niecierpliwością ; *
OdpowiedzUsuńKiedy mogę liczyć na newsa? :3.
OdpowiedzUsuńNie wiem... Możliwe, że w weekend :D
UsuńTło jest zajebiste ^^ Co do opowiadania to zapowiada się ciekawie xD Bill w roli zakochanego w sobie dupka- super pomysł :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i życzę weny :)
Świeeeeeeetne. <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy odcinek. :D
hmmm jak miło po takim czasie poczytać co się stworzyło, ups, stop razem stworzyliśmy. połowy nie pamiętam ale wiem że mieli niezłe przeżycia.. to pisz ten drugi i też poczytam xd
OdpowiedzUsuńTło przewspaniałe, cudownie i po prostu ZAJEBISTE.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie na początku zraziło mnie sporą ilością przekleństw, ale jak przeczytałam całe to stwierdziłam że bez tego to opko nie byłoby takie dobre. Jest naprawdę dobre, uwierz mi. Ale... coś mi w tym nie pasuje, a mianowicie między innymi brak dokładniejszych opisów postaci i gdzieniegdzie błędy interpunkcyjne... Ale pomimo tego, jest wspaniale. Rozbawiły mnie monologi Billa i to, że prawie nic nie łapał, ani nie rozumiał najprostszych podtekstów, hah. ^^ Alkohol naprawdę daje się Billowi we znaki, nie ma co.
Ciekawy motyw - egoistyczny dbający tylko o własną dupę Bill - nie wiem, może ja jestem jakaś dziwna, ale zawsze wolałam właśnie tę wersję Billa, niż takiego słodkiego, niewinnego i biednego "dzieciaka". Taki Bill jest o wiele lepszy, no, może nie AŻ taki, ale wolę właśnie coś w rodzaju "ostrego" Billa.
Nie wiem, czy dobrze rozumuję, ale chyba ten chłopak, to jest Tom - tak myślę. Jeżeli tak, to wydaje mi się, że jest on jeszcze większym draniem i dupkiem, niż Bill, biorąc pod jeszcze pod uwagę to, że jest właścicielem takiego, a nie innego klubu... Jestem ciekawa, jak się wszystko to potoczy, bo zapowiada się całkiem nieźle, ciekawie. Ten odcinek zachęca do dalszego czytania, a jeszcze gdyby nie ta rażąca ilość przekleństw, byłoby nader dobrze. Serio, opowiadanie jest dobre. I oryginalne, a to najważniejsze, prócz wykonania, a wykonanie też jest genialne.
Pozdrawiam cię i życzę duuużo weny! <3
PS. Zapraszam do siebie, także twincest - http://my-deadly-poison.blogspot.com/ - ale raczej nie tak ostry, jak ten; mimo to, mam nadzieję, że wpadniesz i być może zostawisz po sobie ślad.
PS2. Mogłabyś informować mnie o nowych odcinkach na gadu? z góry ziękuję! 38668220
Notka cudowna ;). Czekam na nexta ;)..
OdpowiedzUsuń