czwartek, 6 września 2012

Odcinek 2


-Dziewczyna wyszła najwyraźniej rozczarowana, że dzisiejszej nocy nie będzie zabawiać się z chłopakiem.
-Jak będę czegoś potrzebował,  to po ciebie zadzwonię i masz przyjść, bo jesteś moją suką nie zapominaj o tym.
Usłyszałem zamykane na zamek drzwi, a potem chłopak usiadł w fotelu naprzeciwko łóżka, na którym obecnie zalegałem. Usłyszałem chlupot cieczy –pewnie wziął moją butelkę, a następnie jak coś stawia na podłodze.
-No na to wygląda, że za wszystkie czasy  i muszę stwierdzić iż dobrze że cię wziąłem z drogi, bo nie wiadomo co byś teraz miał w dupie ponieważ okolica nie była za ciekawa wiesz ?
Jego głos skłonił mnie do przekręcenia na bok. Spojrzałem na jego posturę i uśmiechnąłem się.
-Może wyglądam na kruszynę, ale umiem o siebie zadbać.. Chociaż po tej ilości alkoholu to raczej miałbym pewne problemy …
Zaśmiałem się wkładając pod głowę rękę. Chłopak ciągle mnie obserwował, a w pewnym momencie poczułem jak obserwuje moje ruszające się wargi.
-Mówisz, że umiesz się bronić? To bardzo dobrze wiesz? Jednak gdyby napadło cię paru złych ludzi to nie dałbyś im rady.
Zaśmiał się głośno i rozsiadł wygodnie w fotelu.
- Może i masz rację, ale uwierz mi potrafię o siebie zadbać.. Nie dałbym się nawet tym kilku osobą…Właśnie..
Usiadłem na łóżku spuszczając z niego nogi.
-Dlaczego zainteresowałeś się moja skromna, zjebana osobą hm?
Założył kostkę na kolanie jednej nogi po czym zaczął się nią bawić.
-Czemu się zainteresowałem? Bo stałeś taki sam, biedny to pomyślałem, że pomogę.
Uśmiechnąłem się szeroko i dopiero teraz rozejrzałem się po pomieszczeniu.
-Ja biedny? Tylko pijany jak chuj, ale nie biedny.
Zaśmiałem się pod nosem obserwując go uważnie. Patrzył na mnie cały czas i nawet nie odwracając ode mnie wzroku wyciągnął papierosy, umieścił jednego między wargami i odpalając zaciągnął się nim.
-No chodziło mi o to, że biedny bo totalnie zadupczony. To dlatego.
-W sumie… dlaczego mówią na ciebie brutal? To przez to jak potraktowałeś tamtego kolesia, który skończył, jak skończył? Czy kryje się za tym większe znaczenie?
Patrzyłem mu prosto w oczy uśmiechając się jednym katem warg.
-A czy wyglądam na łagodnego?
Spytał strzepując żar z papierosa do popielniczki leżącej na oparciu fotela.
- Nie tylko dlatego, że go tak potraktowałem, bo to co z nim zrobiłem było nic. Mógł skończyć gorzej, Przyjęło się tak, bo jestem brutalem pod każdym względem i niszczę wszystko co staje mi na drodze i sprzeciwia się moim nadanym prawom.
Puścił mi oczko sięgając ręką po butelkę.
Zmarszczyłem swoje krzaczaste brwi patrząc na niego.
-No, nie wątpię, że mógł mieć lepsze pamiątki na ciele wliczając w to nawet śmierć…  
Powiedziałem po chwili namysłu. Brutal pod każdym względem? Ciekawe co ma na myśli..
-Czyli jakbym ja sprzeciwił się tobie to mógłbym w najlepszym wypadku skończyć,  jak ten koleś? Wiesz jakoś dziwne to jest.. Skoro jesteś brutalem to raczej nie pomógłbyś nawalonemu facetowi, a jednak to uczyniłeś, prawda?
- Widzisz pozory często mylą, a skąd wiesz, że nie mam zamiaru cię zgwałcić, zabić i zostawić w lesie?
Uśmiechnąłem się do niego i wstałem z lóżka. Chwiejnym krokiem zbliżyłem się do niego i patrząc mu w oczy z szerokim uśmiechem zabrałem jego szluga i umieściłem go miedzy swoimi pełnymi wargami. Zaciągnąłem się i z cwanym uśmiechem oddałem mu papierosa po chwili wypuszczając ustami dym.
-Dzięki.
Puściłem mu zadziorne oczko i przeciągnąłem się. Poczułem, że nieco się wkurzył po tym, jak zabrałem mu papieros. Dało się to wyczytać z jego karmelowych tęczówek.
-Pomogłem ci, a moja brutalność dotyczy wrogów gdy mi się sprzeciwiają, a ty… ekhem… Nie jesteś wrogiem, ale brutalem nadal jestem… Jeszcze się przekonasz…  
Wstał siadając obok mnie na łóżku, które zdążyłem znowu zająć i rozłożył się na nim.
-Gdybyś chciał mnie zgwałcić, zabić i wywalić w lesie, to byś dawno temu to zrobił wiesz? A nawet jeśli, to zaskoczę cię, bo wychodzę z założenia, że dziś żyjesz a jutro może cię nie być.. Dlatego nie boję się śmierci.. A jeśli chodzi o ból… Cóż co do niego też mam swoją teorię. Ból jest największą częścią naszej egzystencji.. Dlatego jego tez się nie boje…
Zaśmiałem się i położyłem na boku na łóżku przyglądając się uważnie jego profilowi.
-Mówisz, że jeszcze się przekonam o tym, że jesteś brutalem? Możliwe, w to akurat nie wątpię…
-Kocham zadawać ból… podnieca mnie to jak widzę kogoś kogo zadawany ból kreci…
- Kręci ból?
Zapytałem analizując jego wypowiedź. Jednak nie dał mi na to czasu. Spojrzał na mnie chwytając dłonią za moje kostki, mocno zaciskając na nich palce i przyciągając mnie do siebie. Skrzywiłem się lekko i zaraz wpatrywałem w jego twarz, która była niebezpiecznie blisko mojej.
-Gdybym chciał już byś mi jęczał z bólu, że za bardzo cię jebie… ale wolę poczekać aż wypijesz jeszcze jedną butelkę whisky…  
Zaśmiał się mi w twarz przez co jego oddech obił się o moją skórę na twarzy. Wpatrywałem się w jego niemal czarne tęczówki. Może chciał mnie przestraszyć, lecz zamiast tego mnie zaskoczył. Uśmiechnąłem się do niego cwaniacko i zaśmiałem cicho.
-Jak wypije jeszcze jedną butelkę to zaliczę zgona lub muszlę klozetową.  
Powiedziałem patrząc mu głęboko w oczy.
-Nie boje się ciebie i chyba to widać, prawda?
Podciągnął mnie do siebie, a nasze biodra się zetknęły ze sobą.  Z mojej krtani wydobyło się ciche jękniecie, bo jego biodra i moje otarły się o siebie. Cóż, nie powiem facet był przystojny i wręcz miał wokół siebie aurę dominacji.
-Tak ból mnie jara jak widzę wykrzywione miny osób, które boli to, że za bardzo i za mocno je posuwam…
Polizał mnie od brody wzdłuż warg zatrzymując się na nich. Jego ciepły język wywoływał u mnie przyjemne ciary.
-Nie dam ci zaliczyć zgona. To tą kolejną butelkę wypije ja i pójdziemy tańczyć na sale.I żeby było jasne: Nie chcę, żebyś się mnie bał od tego trzeba zacząć.
-Ty chyba żartujesz.. Chcesz, żebym w takim stanie tańczył? Mogę spróbować, ale nic nie obiecuję.
Zaśmiałem się głośno patrząc w jego oczy. Było w nim coś.. co przyciągało? Tak,  właśnie coś takiego. Przejechał ponownie językiem po moich wargach, a ja przymknąłem powieki. Otworzyłem je po chwili i uśmiechnąłem się kusząco. On zaczął mnie lizać po ustach coraz to mocniej. Po chwili chwycił moje nadgarstki i mocno założył je nad moją głową.
-Nie… ja wcale nie żartuje. Będziemy tańczyć albo uprawiać seks na parkiecie.
Zaczął śmiać się po tych słowach. Poruszyłem skrepowanymi nadgarstkami i spojrzałem w jego oczy.
-Czy mi się wydaje, czy ty mi rozkazujesz?
Powiedziałem patrząc w jego oczy ze zmarszczonymi krzaczastymi brwiami. Tego nie znosiłem.. Jak ktoś mi rozkazywał.
-To wole tańczyć, nikt nie będzie mnie jebać na oczach innych ludzi..
Powiedziałem z poważną miną. Facet był silny i odczułem to na swoich nadgarstkach. Cholera! We mnie byto do tej pory 2 razy.. i jakoś nie śpieszno mi było do kolejnych razów. Ale coś czułem, że moje tyły są dziś lekko zagrożone. Cholera.. Facet nie może o tym wiedzieć i już!