poniedziałek, 28 stycznia 2013

Odcinek 4


UWAGA!
W odcinku mogą pojawić się słowa bez polskich znaków, za co przepraszam. Mam walnięty word i poprawiałam wszystko ręcznie. Tego opowiadania mam 100 stron i wszystkie są bez polskich znaków... ;]



Patrzyłem na niego tępo. Albo ja miałem coś z kojarzeniem albo on ma coś nie tak z mówieniem jednego a robieniem drugiego. Nie ukrywałem zaskoczenia jakie malowało się teraz na mojej twarzy. Przecież gadał, ze chce mnie a teraz chce, abym to ja zdominował jego? Zmarszczyłem brwi patrząc na niego uważnie. Niepewnie wsunąłem dłoń pod jego koszulkę i odnalazłem jego sutki. Ugniatałem je i drażniłem paznokciami, a ustami przyssałem się do jego delikatnej szyi. Chciał dominacji to ją dostanie. Usiadłem na nim okrakiem i mocnym szarpnięciem za rękę i posadziłem. Szybkim ruchem pozbyłem się jego górnej odzieży i dłońmi zacząłem błądzić po jego idealnym ciele. Widząc jego mięsnie zagryzłem pełniejsza wargę. Czułem się przy nim jak chucherko, dlatego na moich polikach pojawiły się lekkie rumieńce. Chyba nie mógł się powstrzymać, bo nim w ogóle zareagowałem, skończyłem bez koszulki. Zaczął gładzić dłońmi moje plecy, a zaraz po tym jedną z dłoni zatrzymał na moim karku, w miejscu mojego tatuażu.
-Dominuj, bij , bądź brutalem!
To co powiedział zanim wpił się w moje wargi mnie zaskoczyło. Nie biłem i nie byłem nigdy brutalem. Owszem, czasem nie patrzyłem czy kogoś boli, ale nic poza tym. A teraz mam być w sumie nim? Tego ode mnie oczekiwał? Nie wiedziałem już co o tym myśleć. Udaje przede mną, czy serio chce dominacji z mojej strony.. A może w ostatniej chwili sam mnie weźmie w obroty mówiąc, ze żartował? Oddałem pocałunek nie chcąc teraz o tym myśleć. Pchnąłem go mocno na lóżko uśmiechając się przy tym. Zacząłem rozpinać jego spodnie i szybko pozbyłem się ich. Wyciągnąłem z nich pasek i uśmiechnąłem się patrząc na niego. Wpiłem się w jego wargi całując go namiętnie i zachłannie i w sprytny sposób szybko przywiązałem jego dłonie do metalowego oparcia lóżka.
-Chcesz dominacji to ją dostaniesz.
Uśmiechnąłem się kącikiem warg i spojrzałem mu głęboko w oczy.
-Bądź brutalem! Bez tego się nie bawię. Zadawaj ból! Odkryj w sobie swoją dzikość! A swoją drogą,  jak ja ci teraz spodnie zdejmę? Zębami ?
Słuchałem jego słów i uśmiechnąłem się do niego cwaniacko. Próbuje mnie teraz sprowokować, żebym sam zdjął te spodnie? Jeśli tak, to nie ze mną te numery.
-A kto mówi, że ja zamierzam je na razie zdejmować, hę?
Uśmiechnąłem się szeroko i nachyliłem się nad nim. Polizałem jego ucho, które po chwili ugryzłem tak mocno, ze poczułem w ustach metaliczny posmak krwi. Drapać, gryźć, bić? Mam pewien plan i zamierzam tak go zrealizować, że nie będziesz mi rozkazywać. O nie, tego Lips nie lubi kolego. Uśmiechnąłem się i ponownie ugryzłem  jego ucho.
-Powiedz mi, czego teraz pragniesz hm?
Doskonale wiedziałem czego, ale droczenie się z nim wydawało się takie ciekawe i fascynujące.
-Czego chce? A jak myślisz laleczko?
Przybliżył swoją  twarz do mojej by językiem polizać mój policzek.
-Smakujesz nawet niezłe…
Jego słowa a mianowicie słowo „laleczko” spowodowało, że od razu wyprostowałem się i spojrzałem na niego.
-L-Laleczko? Nie mów tak na mnie!
Powiedziałem patrząc na niego uważnie. Nie przejąłem się nawet tym, ze mnie polizał po poliku. Czy ja wyglądam na lalkę? Zaraz? Ale jestem debil.. Pacnąłem się dłonią w czoło i zacząłem śmiać się jak głupi. Spojrzałem na niego rozbawiony kręcąc na boki głowa. Pochyliłem się nad nim i rozwiązałem pasek uwalniając jego nadgarstki.
-Lalki grają tak, jak zagra im ich Pan. I o ile się nie mylę to właśnie to przed chwila robiłem, co?
Zaśmiałem się i wstałem z lóżka. Podszedłem do biurka, na którym stała butelka z whisky. Przystawiłem jej szyjkę do ust i pociągnąłem dużego lika.
Usłyszałem jak koleś zaczyna się głośno śmiać.
-Co,  to koniec zabawy? A tak chciałem, żebyś się mną zabawił laleczko..
Uniosłem brew nic nie mówiąc. Wiedziałem, że ostatnie słowo wypowiedział specjalnie. O nie, nie dam się tak łatwo wyprowadzić z równowagi=
-Tak, bo napierdalasz się ze mnie. Nie jestem, jak te wszystkie słodkie babki i faceci których pieprzysz i którym rozkazujesz..
Usłyszałem, że wstał ale nie przejąłem się tym. Upiłem kolejne łyki z butelki, co chwila prychając śmiechem z niedowierzaniem, że dałem się tak podejść. Ja nie gram tak jak mi każą, gram po swojemu.
-Mów mi do chuja lips lub Bill, ale nie lalka bo nią nie jestem..
Powiedziałem oblizując usta nawet nie odwracając się w jego stronę. Wkurwiła mnie jego zagrywka, a wiedziałem, że jak na niego spojrzę to będzie uśmiechał się do mnie cwaniakowato. Cóż, nie chciałem wybuchać i podnosić głosu.
Poszedł do mnie i objął mnie tak mocno, tym samym przyciskając do swojego ciała, że butelkę którą miałem w łapie upuściłem na podłogę.
-Co Ty…
-Nie gniewaj się, ale naprawdę chciałem,  żebyś się mną zabawił…  Ale widzisz jaki jestem okrutny.
Odwrócił mnie w swoja stronę i spojrzałem w jego kasztanowe oczy.
-Teraz bez żadnej gry ok.? Billuś?
Przeniosłem wzrok na jego usta analizując jego słowa. Matko, a ten znowu nazywa mnie tak, jak nie lubię.. Nie znoszę zdrobnień.. On to robi specjalnie, czy ma do tego dar?.
Bez gry? Skąd mogę mieć pewność, ze ponownie nie bierzesz mnie pod włos, co?
Przyjrzałem się uważnie jego twarzy, wyglądał na poważnego, więc pchnąłem go na łóżko.
-Rozbierz mnie
Powiedziałem patrząc na niego z góry, bo stałem przed nim. Miałem na sobie tylko buty, spodnie i bokserki, ale i tak było co zdejmować. Przyglądałem się uważnie każdemu jego ruchowi. Rozbierał mnie w miarę powoli, jakby chciał dokładnie oglądać moje coraz bardziej nagie ciało. Kiedy pozbawił mnie odzieży i obuwia, pociągnął mnie na siebie.  Siedziałem mu na kolanach całkowicie nagi, a on pieścił dłoniami moje plecy i kark. Po chwili poczułem jego cieple wargi na swoich sutkach przez co po raz kolejny tego wieczoru z mojego gardła wydobyło się ciche jękniecie. Spojrzałem mu w oczy i odwzajemniłem uśmiech. Pchnąłem go z całej siły, tak aby upadł plecami na łóżko. Szybko pozbyłem się jego bokserek. Zacząłem całować go od podbrzusza w górę. Zatrzymałem się przy sutkach najpierw pieszcząc je językiem i ssąc, a następnie gryząc i ciągnąc niemal do krwi. Swoimi paznokciami, które nie były tipsami, drapałem go po klacie i brzuchu pozostawiając krwawe ślady.
-Mam fajny pomysł na zabawę tylko powiedz mi czy masz tu coś takiego jak świeca
-nie mam tu świeczki, ale lady może przynieść,  jak tak bardzo chcesz mnie woskiem poparzyć.
Polizał językiem mocno moje czoło. Co ja, kurwa, lizak jestem? Przyglądałem się mu uważnie, jak pieściłem jego ciało. Nie ma świeczki to szkoda.. Nie chce, żeby ktoś tu wchodził i widział mnie nago. Jakoś obejdzie się bez niej. Uśmiechnąłem się do niego i bez żadnej odpowiedzi wpiłem się w jego wargi. Wsunąłem do ich wnętrza swój język i penetrowałem dokładnie policzki. Złapałem swoimi zębami jego język i ugryzłem go dość mocno, bo poczułem metaliczny smak krwi. Zadawanie bólu.. Nie robiłem tego nigdy, ale skoro tak bardzo tego chciał.. Przerwałem pocałunek patrząc mu w oczy.
-Cholera! To bolało… Ale również podnieca…
-Posuwał cię już ktoś kiedyś, czy to twój pierwszy raz? 
Zaśmiał się po moim pytaniu.  
-A  jak myślisz, Bill, posuwał mnie ktoś już ?
Uśmiechnąłem się,  wpatrując w niego. Wiedziałem, że nikt go raczej nie posuwał, ale wolałem mieć jakąś pewność.
-Sądzę, że jestem pierwszym który to zrobi.. Rozumiem, że ma boleć, tak?
Uśmiechnąłem się szeroko, bo jeśli ma boleć, to wiedziałem jaką pozycje wybrać. Pochyliłem się nad jego szyją i zacząłem ją mocno gryźć, tym samym pozostawiając na niej mocne czerwone ślady. Facet, od razu odchylał głowę w bok, aby dać mi lepszy dostęp do siebie. Jak oderwałem się niej miała na sobie pełno malinek i śladów po ugryzieniach.
-Dalej mam cię tak pieścić? Czy przejść już do rzeczy?
Uśmiechnąłem się, wlepiając swoje spojrzenie w jego kasztanowe oczy=
Spojrzał na mnie i zaraz usłyszałem ten jego przepełniony seksem głos.
-Uderz mnie Lipsk… Uderz z całej siły. Gdzie tylko chcesz. Chce czuć twoja brutalność,  twoja dzikość.
Kiedy na niego spojrzałem, całkowicie zaskoczony jego prośbą, ten wydarł się na mnie z gniewem wyczuwanym w głosie.
-RUSZ SIE ! BIJ!
A po tym zaczął się śmiać. Mam go bić? No nie ma mowy, nigdy.. od pewnego zdarzenia, nie biłem ludzi. Zresztą, co to ma być? On do chuja znowu mi rozkazuje. Uniosłem brew do góry, wpatrując się w niego uważnie i bez ostrzeżenia uderzyłem go z całej siły w twarz. Po tym zdmuchnąłem pasemko włosów,  które opadło mi na oczy.
-Idealnie!
-Nie rozkazuj mi jasne? To ja mam pierdolić ciebie i zrobię to na swoich zasadach, a nie tak jak ty mi będziesz kazać.
Uśmiechnąłem się cwanie widząc na jego policzku czerwony ślad. Uśmiechnął się do mnie, ruszając szczęką po sile uderzenia.
-Jeśli za każdy rozkaz będziesz mnie tak bił, to się skuszę.
Wpatrywałem się w niego i zaskoczyła mnie jego reakcja. Boże, on na serio chce, żebym go bil, gryzł i wiele innych... Westchnąłem i spojrzałem w jego oczy.
- Może nie każdy, ale nienawidzę,  jak mi się rozkazuje, wiec już to wiesz. Co do rozjebania, to możesz być pewny, że będziesz miał problem z siedzeniem przez okrągły tydzień.
Zaśmiałem się głośno i zaraz z mojego gardła wydobyło się jękniecie, bo facet ugryzł mnie w obojczyk.
-D-Dlaczego ja co? Czemu pozwalasz mi być, że tak powiem twoim pierwszym, co? Nie wyglądasz na takiego co by dal walić siebie, a nie swoja zdobycz..
Zamyślił się liżąc miejsce, w którym mnie ugryzł, a ja przez to ponownie odczuwałem ból ugryzienia.
-Widzisz taki mój mały kaprys, że chce ci dać przyjemność,  zanim ja zabawie się tobą.
Spojrzał na mnie z łobuzerskim uśmiechem, a ja po jego słowach zesztywniałem nad nim, dokładnie analizując to co powiedział. Zabawi się mną? Nie, nie,  nie.. Nie pozwolę na to. Już mu mówiłem, co o tym myślę. A siłą mnie nie weźmie, to jest pewne. Bo gdyby chciał,  to dawno by to zrobił.  Miał możliwości.
-Nie, ja zabawie się tobą i na tym będzie koniec .
-Och! No dobra. To przerżnij mnie z całej siły!
Zaśmiałem się w końcu i usiadłem na łóżku. Złapałem go za warkoczyki i pociągnąłem do siebie. Przekręciłem na brzuch i złapałem za biodra ciągnąc w swoją stroną. Uklęknąłem za nim i z szerokim uśmiechem sprzedałem mu klapsa.
-Nie martw się, będzie kurewsko bolało!
Po tych słowach nakierowałem swojego kutasa na jego dziurkę i pchnąłem z całej siły, głośno jęcząc. Syknął z bólu.
-Rozjeb mnie! Chcę poczuć, jak po mojej dupie cieknie sperma wymieszana z krwią!
Był zajebiście ciasny i dawało mi to cholerną przyjemność. Nie zamierzałem czekać, aż przyzwyczai się do mojego członka i ponownie go pchnąłem, wchodząc w niego po same jądra.
-Ciasny jesteś, wiesz?
-No trudno abym był rozjebany, jak suka, nie?
Zaśmiałem się i złapałem go za warkoczyki, ciągnąc w swoją stronę. Oparłem go o swoją klatę.  
-Skoro tak ładnie prosisz…. Nie mogę odmówić…
- Ja nie proszę! Ja żądam!
Ugryzłem go w ramię i pozostawiłem po sobie krwawy ślad. Zlizałem krew i pchnąłem go przed siebie. Złapałem go mocno za biodra wbijając w skórę paznokcie i zacząłem, na początku poruszać się powoli bo był tak cholernie ciasny. Zacząłem pchać mocno i mocno przez co było słychać,  jak moje jaja obijają się o jego pośladki. Wychodziłem z niego i zaraz pchałem tak mocno, że przesuwał się po łóżku,  a ja wchodziłem do środka coraz głębiej i głębiej. Dyszałem koło jego ucha, opierając swoją klatę o jego plecy, które lizałem i przygryzałem.
-Nie wykonuje żądań!
Powiedziałem krótko, widząc jak łapie się za członka. Przycisnąłem go za kark do łóżka i uśmiechnąłem się. Tempo moich pchnięć i ruchów nabrało na sile i szybkości. Na ciele pojawiały się pierwsze kropelki potu, a ja co jakiś czas wbrew swej woli pojękiwałem cicho od przyjemności jaką teraz dostawałem. Nie wiem co koleś planował, ale jeśli miał zamiar bawić się po tym mną,  to był w błędzie. Nie dam się, chyba, że weźmie mnie siłą, a to jakoś nie pasowało do niego. Pchnąłem jeszcze mocniej czując,  jak mój penis wchodzi do samego końca o coś uderzając. Był to jego pierwszy raz.. Na pewno na dupie długo nie da rady usiąść.
-Nie wykonujesz mówisz..  A rżniesz mnie tak, jak tego od ciebie oczekuje.
-jest mi mało !
Nie odezwałem się na te słowa. Miałem ochotę załatwić go na cacy, czyli wyjść z niego i zostawić z niedosyceniem. Naprawdę nie znosiłem rozkazów. Korciło mnie bardzo, żeby powstrzymać się od tej przyjemności i po prostu zrobić to pokazując, że nie będę jego lalką, jak na początku mnie nazywał. A może właśnie powoli nią byłem skoro.. Miałem nieodparte wrażenie, że robię to co mi każe, że wszystko idzie zgodnie z jego planem. Złapał mnie za włosy przyciągając do siebie przez co syknąłem głośno, a do oczu napłynęły mi łzy. Byłem wrażliwy w tym miejscu. Zawsze jak tylko ktoś mnie za nie szarpnął od razu miałem łzy w oczach. Jego śmiech.. Pchnąłem go z całej siły tak, że aż mnie zabolał członek i wyszedłem z niego przekręcając go na plecy. Spoliczkowałem go tak mocno, że i mnie zabolała ręka. Nikt nie będzie naśmiewać się ze mnie i mną drygować. Cóż, jestem nieokiełznanym kotkiem i jeszcze nikomu nie udało się mnie oswoić.
-Nie jestem lalka już to mówiłem!
Warknąłem i spojrzałem na jego twarz. To co zobaczyłem przeraziło mnie w pewnym stopniu. Ja nigdy bym nie wybaczył nikomu tego, co właśnie zrobiłem. Miał na poliku zadrapania aż do krwi po moich paznokciach.
-N-Nie patrz lepiej w lustro dziś..
Wstałem z łóżka odszukując wzrokiem swoich ubrań.
-Nie tak szybko.
Zacisnąłem zęby, bo złapał mnie za nadgarstek tak mocno, że nie wiedziałem jakim cudem go nie zmiażdżył.
-Nie zadałeś mi wystarczająco dużo bólu!
Spojrzałem w jego oczy, ale nie bałem się. Umiałem zadbać o siebie i wiedziałem, że nic mi nie zrobi. Sam mówił, że jak coś to sprawi, że sam będę chciał. Opadłem na łóżko od jego pchnięci, a on  przytrzymał mi nadgarstki. Jęknąłem cicho, bo położył na moim brzuchu nogę, kolano, co kompletnie uniemożliwiło mi wydostanie się.
-P-Puszczaj
Syknąłem patrząc w jego oczy z wściekłością. Z jego policzka dalej leciały strużki krwi.
-Słyszysz? Puść mnie i to w tej chwili!
Poruszyłem się niespokojnie pod nim, starając się uwolnić. Otarł policzek o ramię i spojrzał na pozostałości krwi.
No ładnie mnie urządziłeś! Jak ja się teraz ludziom pokaże !
Wydarł się na mnie przez co przymrużyłem oczy i zaraz jęknąłem od uderzenia jakie zadał mojemu pośladkowi. Tak, przełożył moje nadgarstki do jednej dłoni. Co ja, kurwa jestem? Mówiłem, że nie jestem lalką jakie spotykał do tej pory. Jestem inny i musi liczyć się z tym. Przygryzł moją wargę, chyba aż do krwi, a ja przez to jęknąłem w jego usta. Myśli, że będę się go bal? Nie ma mowy…
-Pamiętasz, jak mówiłem, że nie zgwałcę?
-Tak idealnie i nic mi nie zrobisz.. Powiedziałem puszczaj mnie!
Szarpnąłem rękami i poruszyłem ciałem, lecz to znowu nic nie dało oprócz bólu przez który przymknąłem jedną powiekę. Nie zgwałci mnie wiem to.. Zresztą nie pozwolę na to.. Może nazywają go brutalem, ale nie przez gwałty tylko, jak sam powiedział,  brutalny seks. No i kilka innych rzeczy.
-Uwierzyłeś... idealny aktor wszystko zagra, jak to mówią…  
Patrzyłem mu w oczy i słuchałem tego co mówi. Nie pozwolę mu jeśli będzie chciał wziąć mnie siłą. Nikt tego mi nigdy nie zrobił i nie zrobi.. Nagle poczułem, jak dotyka mojego członka. Otowrzyłem szerzej oczy.
-N-Nie dotykaj mnie tam…
Mruknąłem po to by za chwilę jęknąć cicho. Cóż, każdy facet by jęknął w takiej chwili. Poruszyłem nogami i ponownie starałem się uwolnić swoje uwiezione nadgarstki.
-P-Przestań!
Mruknąłem, ciągle na niego patrząc.
-Nie zrobisz tego, dlatego puszczaj ale to już!
Cóż, role się odwróciły i teraz ja dawałem rozkazy. Tak, to nie były prośby, błagania, a ewidentne rozkazy i żądania.
Puszczaj mnie!

sobota, 20 października 2012

Odcinek 3

Spojrzał na mnie pewny siebie i uśmiechnął się szeroko.
-Nie, ja nie rozkazuje, jedynie narzucam ci swoją wole przy której nie przyjmuje odmowy, a taniec z tobą będzie przyjemnością. 
- A czym to się różni od rozkazu? Dokładnie niczym .
-Fakt, niczym. Ale ładniej brzmi
Chwycił mnie za dłoń, wstając z lóżka. Sięgnął butelkę z moim niedokończonym whisky.
-Idziemy tańczyć mały. 
-Przecież widzę..
Powiedziałem przebierając szybko długimi nogami. Byłem nawalony, obraz mi bujał a on ciągnie mnie do tańca. Koszmar jakiś.. Jeszcze te cholerne lampy. Spojrzałem na niego i westchnąłem.
-Czego ty dokładnie ode mnie..
Spojrzałem na jego dłoń. Miział mnie kciukiem po dłoni, ale uścisku ani przez chwile nie poluźnił.
-..Oczekujesz
Dokończyłem bo i tak wiedziałem już po co tu jestem. Zabrałem mu butelkę upijając sporą ilość jej zawartości. Oddałem mu ją i zacząłem kręcić biodrami w rytm muzyki. Kazał coś zmienić. Chyba muzykę i po chwili odstawił butelkę na tacę jednej z dziewczyn.
fakt niczym ale ladniej brzmi
-Koniec picia teraz tańczymy. A czego oczekuję? Ciebie lub jeśli wolisz to zadowolę się nawet małym całusem.
Przyglądałem mu się uważnie. Cóż, nie powiedział mi nic nowego. Westchnąłem głośno i oparłem się o ścianę.
-Dam ci go, ale nie tu.. Nie w miejscu publicznym. Już ci mówiłem, że nie mogę ryzykować
Powiedziałem z cwanym uśmiechem. Choć i tak jakbym chciał mógłbym mieć to w dupie, ale prawda była taka, ze lubiłem swoja robotę.
-Jak tam wrócimy.. To dam ci tego małego całusa, choć i tak czuje, że on cię niezadowoli, prawda?
Spojrzałem mu w oczy z zadziornym uśmieszkiem.
-Jeśli chodzi o taniec to pokaż na co cię stać a nie..
Złapałem go za luźna bluzę i przyciągnąłem do siebie. Szybko ustami odnalazłem jego ucho.
-..Stoisz jak kołek
Zaśmiałem się szepcząc mu prosto w ucho swoim głosem. Puściłem jego ciuchy i oparłem się na nowo o ścianę.
-Dobra, ale ja lubię ryzyko.
- Ja tez, ale jak jest się wokalista zespołu nie można mieć wszystkiego..
Uśmiechnął się bezczelnie łapiąc mnie za rękę i do siebie przysunął. Wpadłem na niego, a nasze biodra ponownie tego wieczoru zetknęły się ze sobą. Zaczął ocierać się o moje krocze przez co z moich warg wydobyło się ciche jękniecie. Dobrze, ze muzyka była głośno i nie było tego słychać.
-Pokazać ci na co mnie stać przy tych wszystkich ludziach by nie stać jak kołek ? Teraz to ty stoisz i nie tańczysz ze mną…
Uśmiechnął się do mnie łobuzersko nachylając nad moim uchem, lekko je nadgryzając i jeżdżąc po nim jeżykiem. Słyszałem dokładnie jego słowa przy swoim uchu. Nie wiem, czy chciałem zobaczyć.. ale w końcu pierdolić system.
-Tak, chce tylko mam nie skończyć w samej bieliźnie.
Zaśmiałem się obejmując go za kark. Zacząłem krecich biodrami i sam ocierać się swoim kroczem o jego. Odwróciłem się do niego tyłem zarzucając mu rękę na kark. Ocierałem się zmysłowo swoimi pośladkami o jego krocze, uśmiechając się przy tym szeroko.
-Skończysz w bieliźnie w tamtym pokoju…
Spojrzałem na niego katem oka. Przycisnął mnie do swojego krocza za biodra przez co doskonale czułem na swoim tyłku jego męskość.
-Ostro się zabawimy.
-O ile na to pozwolę.
Powiedziałem przy jego uchu, żeby wiedział, że ja rozkazywać sobie nie pozwolę.
-Zabawimy, jak już mówiłem, jeśli się na to zgodzę.
Zaśmiałem się i otarłem się plecami o jego umięśniony, schowany za bluzką tors.
-I co?  Kto teraz stoi jak słup?
Zaśmiałem się mrucząc mu prosto w ucho.
-Jeśli mi pozwolisz ? A uwierz ze pozwolisz…
Czułem jego przyrodzenie coraz bardziej. Uśmiechnąłem się dumny z siebie, ale zaraz cicho jęknąłem. Ścisnął mi pośladki czego w ogóle się nie spodziewałem. Do tego byłem pijany, a w tym stanie zawsze wszystko mocniej odczuwałem.
-Nie bądź taki pewny siebie
Zaśmiałem się i zaraz zacisnąłem mocno wargi powstrzymując się od kolejnego jęku. To co robił z moim uchem było dziwne, ale i przyjemne. Przestałem przez chwile poruszać tyłkiem, ale jak tylko to do mnie dotarło od razu zacząłem robić to co przed chwilą.
-Jestem pewny i dumny.
Dlaczego musiałem być pijany. Zawsze tak jest, że po alkoholu jestem zupełnie inny niż bez niego.
-Zauważyłem
Wydukałem i jęknąłem cicho. Jego członek naprawdę już sterczał, a z tego co mówił to raczej nie zamierzał mi odpuścić. Był jak wilk, a ja zwierzyna. Upatrzył sobie mnie i tak musi być co? Jednak nie zamierzam mu tak łatwo ulec, nie ze mną takie numery. Zobaczymy co będzie dalej. Uśmiechnąłem się dalej zmysłowo i kocio tańcząc przed nim.
Odwrócił mnie przodem do siebie i zbliżył moje biodra do swojego krocza.
-Jeszcze nie jedno zauważysz…
Spojrzałem mu w oczy i uśmiechnąłem się cwaniacko.
-Już mówiłem, żebyś nie był taki pewny siebie.
Zaśmiałem się, a on ugryzł mnie lekko w brodę. Zagryzłem pełniejszą wargę, patrząc na niego przez lekko uchylone powieki.
-C-Czekaj, bo każdy na nas patrzy..
Powiedziałem cicho i zamknąłem oczy całkowicie.
-Jak zrobią mi zdjęcie i trafi to do gazet moja kariera będzie..
Stało się coś czego nigdy nie doświadczyłem. Moje ciało wbrew mej woli zadrżało od ocierania się naszych kroczy. Nie dokończyłem już zdania, a raczej nie byłem w stanie. Byłem w zbyt dużym szoku. Przejechał językiem ku moim ustom szepcząc w nie.
-Nie boj się. Nikt ci nie zrobi zdjęcia chyba, że tylko ja. Tu jest zakaz wpuszczania takich paparazzi, którzy czekają na okazje czy sensacje, więc jedyna osoba która może zrobić ci jakiekolwiek zdjęcie w tym klubie to ja.
Stałem tak słuchając jego słów. Nie miałem zamiaru pokazać, że nadal jestem w szoku dlatego powoli otworzyłem oczy. Lizał moje usta, brodę, a każdy na to patrzył.
-Mam nadzieje, ze nie zrobisz mi ich i nie będziesz mnie szantażować..
Powiedziałem cicho i zrobiłem kilka kroków ciągnąc go za bluzę za sobą. Oparłem się o ścianę i zarzuciłem mu ręce na szyje.
-Hmm…  Zrobienie ci fot na szantaż to dobry pomysł w końcu masz kasy w chuj a mi potrzeba na zmianę wnętrza w klubie, więc dobry pomysł mi podsunąłeś.
-Kasę mogę ci nawet pożyczyć jak chcesz dla mnie żaden problem.
Uśmiechnąłem się patrząc mu w oczy. Dobrze, ze nie wpadł  na szantażowanie jakie ja miałem na myśli.
-Podobno jeden pocałunek Cię zaspokoi..
Szepnąłem i nie czekając na jego odpowiedz wpiłem się w jego pełne wargi. Penetrowałem go zachłannie językiem w ich wnętrzu i przyciskałem chłopaka mocno do siebie. Zaczął całować mnie zachłannie przepychając na zmianę nasze języki. Po chwili złapał mnie za tyłek, mocno ściskając pośladki. Całowałem go równie zachłannie przez co poczułem jak po brodzie spływa mi strużka naszych wymieszanych wspólnie ślin. Zarzuciłem mu nogi na biodra szczelnie je oplatając.
-Nie uznaje pożyczek…Coś wymyśle i zdobędę kasę.
Powiedział z uśmiechem na ustach przerywając na chwilę pocałunek i zlizując silne, która zaczęła sączyć się po mojej brodzie. Złapał mnie mocno pod tyłkiem gdy tylko zarzuciłem mu swoje nogi na biodra i wpił się z powrotem w moje wargi idąc tak ze mną w stronę swojego biura wśród gapiów jacy się znajdowali wokoło, a nie które dziewczyny stały w osłupieniu .Uśmiechnąłem się przez  pocałunek i wymruczałem w jego usta.
-Dobra mogę je pożyczyć na wieczne nieoddanie jeśli chcesz dla mnie to nie problem.
Zaśmiałem się. Pozwoliłem mu w ten sposób wprowadzić mnie z parkietu do swojego biura. Starałem się nie przerywać pocałunku, bo podobał mi się i to cholernie. Wiedziałem, ze jeśli znajdziemy się w tym pokoju, to może stać się coś czego się obawiam, ale jak mówiłem żyje chwilą,  a to też była chwila. Otworzyłem oczy kiedy mijaliśmy laski i uśmiechnąłem się przez pocałunek pokazując tym, że wolał mnie od nich. Otworzył drzwi do biura, a gdy weszliśmy do środka kopnął je nogą zamykając i posadził mnie na biurku.
-To teraz się zabawimy, bo widzę ze ci się podoba.
Ciekaw byłem co powie  na to co planowałem. Uśmiechnąłem się szeroko do niego.
-To, że takie zbliżenia mi się podobają, to wcale nie znaczy, że to jest moja zgoda na seks, prawda?
Uśmiechnąłem się zadziornie, lubieżnie oblizując usta. Założyłem wymownie nogę na nogę wpatrując się w jego kasztanowe oczy.
Zbliżył się do mnie, obejmując mnie w pasie.
-A  ja nie przyjmuje odmowy, a seks ze mną ci się spodoba.
- Czy mam rozumieć te słowa tak, że nawet jak odmówię to sobie mnie weźmiesz?
Szepnąłem wbijając paznokcie w blat biurka od pieszczot jakimi mnie obdarzał, a dokładnie od lizania mojego policka i ucha.. Zamknąłem oczy kładąc swoje dłonie na jego torsie. Wiedziałem, że może stać się tu wszystko.. ale lubiłem pogrywać z innymi. Uśmiechnąłem się pod nosem. Spojrzałem na mnie przygryzając moją dolna wargę i ciągnąc ją dziko po czym puścił ją. Z moich ust wydobyło się ciche sykniecie, bo to nie było niczym delikatnym.
-Tak, to dokładnie to znaczy, że jeśli mi odmowi to i tak sobie wezmę. W moim słowniku nie ma słowa odmowa.
Spojrzałem mu w oczy marszcząc swoje krzaczaste brwi. Zaśmiał się i stanął między moimi udami. Jego krocze dotknęło mojego przez co moje ciało drgnęło niezauważalnie.
-Czyli mam rozumieć, że jak powiem nie.. To zostanę tu zgwałcony?
Uniosłem brew w której miałem kolczyk do góry. Jakoś nie chciało mi się wierzyć, ze koleś posunąłby się do gwałtu. Dobra może święty nie był, ale coś mi mówiło, że tego by nie zrobił. Przyglądał mi się uważnie przez chwilę. Trochę zaniepokoił mnie brak odpowiedzi i to, że od razu zdjął mnie z biurka i niósł mnie na lóżko.  Jego wargi złączyły się z moimi nie dając mi nawet możliwości zadania pytania. Oddałem pocałunek, bo takie pieszczoty lubiłem. Pomrukiwania wydobywały się z mojego gardła podczas jego pieszczot. Położył mnie delikatnie na łóżku zaczynając pieścić każdy kawałek mojego odkrytego ciała.
-Nie no wiem…  A chcesz się przekonać, że nie przyjmuje odmowy i że cię nie zgwałcę bo ulegniesz moim zajebistym pieszczotom?
Po wypowiedzianych słowach uśmiechnąłem się do niego szeroko.
A jak nie ulegnę?
Poruszyłem w górę i w dół swoimi brwiami. Prawda była taka, że bałem się, a raczej przerażał mnie stosunek w taki sposób w jaki on chciał. Chodziło dokładnie o to, że zawsze to ja dominowałem i tylko 2 razy walił mnie inny facet.. Patrzył na mnie oparty na łokciu, leżąc bokiem do mnie. Pieścił mnie dłonią po odkrytym brzuchu.
-Boisz się?
Spytał zbliżając usta do mojej szyi. Patrzyłem na ruchy jego dłoni. Nie przeszkadzały mi. Było w nich coś, że potrafiły hipnotyzować.
-B-Boję? Nie bądź śmieszny…
Zaśmiałem się niezręcznie, starając ukryć się to co wykrył. Kurwa źle ze mną. Ostatnio każdy odczytuje moje uczucia i inne gówna to źle wróży. Zamruczałem jak kotek, bo jego usta spoczęły na mojej delikatnej szyi. Nie powiem mu dopóki nie zacznie serio działać. Tylko czy wtedy nie wyjdę na tchórza? Przygryzł moją szyje, lekko pieszcząc ją językiem. Z mojego gardła wydobył się cichy jęk.
-Ja śmieszny? w życiu nie byłem śmieszny, ale jeśli chcesz to możemy zamienić się rolami. Ty zdominuj mnie. Chętnie poczuje coś w twardego w swoim tyłku.
Zaśmiał się. Spojrzałem na niego zza przymrożonych powiek, ale szybko je otworzyłem, jak tylko  jego słowa do mnie dotarły.
-C-Co? Ja ciebie?
Żartuje, czy mówi poważnie? Nie wiedziałem co w ogóle na te słowa odpowiedzieć. Bo jak żartuje zacznie się napierdalać ze mnie jak z debila, ale jak mówi poważnie.. Nie wiem czy podołam jego 'słodkim' oczekiwaniom. Wpatrywałem się w niego czekając aż coś powie na te moje 3 słowa. Położyłem się wygodnie patrząc na mnie i zabrał swoje ręce z mojego ciała które gładził jeszcze chwilę temu.
-No dawaj zdominuj mnie Będę twoją suczką…
Spojrzał na mnie z uśmieszkiem na twarzy.
-Bo zaraz się rozmyśle i ci ja wsadzę w dupę…
Zaśmiał się głośno po ostatnich słowach i założył ręce za głowę w oczekiwaniu na moje działanie.

czwartek, 6 września 2012

Odcinek 2


-Dziewczyna wyszła najwyraźniej rozczarowana, że dzisiejszej nocy nie będzie zabawiać się z chłopakiem.
-Jak będę czegoś potrzebował,  to po ciebie zadzwonię i masz przyjść, bo jesteś moją suką nie zapominaj o tym.
Usłyszałem zamykane na zamek drzwi, a potem chłopak usiadł w fotelu naprzeciwko łóżka, na którym obecnie zalegałem. Usłyszałem chlupot cieczy –pewnie wziął moją butelkę, a następnie jak coś stawia na podłodze.
-No na to wygląda, że za wszystkie czasy  i muszę stwierdzić iż dobrze że cię wziąłem z drogi, bo nie wiadomo co byś teraz miał w dupie ponieważ okolica nie była za ciekawa wiesz ?
Jego głos skłonił mnie do przekręcenia na bok. Spojrzałem na jego posturę i uśmiechnąłem się.
-Może wyglądam na kruszynę, ale umiem o siebie zadbać.. Chociaż po tej ilości alkoholu to raczej miałbym pewne problemy …
Zaśmiałem się wkładając pod głowę rękę. Chłopak ciągle mnie obserwował, a w pewnym momencie poczułem jak obserwuje moje ruszające się wargi.
-Mówisz, że umiesz się bronić? To bardzo dobrze wiesz? Jednak gdyby napadło cię paru złych ludzi to nie dałbyś im rady.
Zaśmiał się głośno i rozsiadł wygodnie w fotelu.
- Może i masz rację, ale uwierz mi potrafię o siebie zadbać.. Nie dałbym się nawet tym kilku osobą…Właśnie..
Usiadłem na łóżku spuszczając z niego nogi.
-Dlaczego zainteresowałeś się moja skromna, zjebana osobą hm?
Założył kostkę na kolanie jednej nogi po czym zaczął się nią bawić.
-Czemu się zainteresowałem? Bo stałeś taki sam, biedny to pomyślałem, że pomogę.
Uśmiechnąłem się szeroko i dopiero teraz rozejrzałem się po pomieszczeniu.
-Ja biedny? Tylko pijany jak chuj, ale nie biedny.
Zaśmiałem się pod nosem obserwując go uważnie. Patrzył na mnie cały czas i nawet nie odwracając ode mnie wzroku wyciągnął papierosy, umieścił jednego między wargami i odpalając zaciągnął się nim.
-No chodziło mi o to, że biedny bo totalnie zadupczony. To dlatego.
-W sumie… dlaczego mówią na ciebie brutal? To przez to jak potraktowałeś tamtego kolesia, który skończył, jak skończył? Czy kryje się za tym większe znaczenie?
Patrzyłem mu prosto w oczy uśmiechając się jednym katem warg.
-A czy wyglądam na łagodnego?
Spytał strzepując żar z papierosa do popielniczki leżącej na oparciu fotela.
- Nie tylko dlatego, że go tak potraktowałem, bo to co z nim zrobiłem było nic. Mógł skończyć gorzej, Przyjęło się tak, bo jestem brutalem pod każdym względem i niszczę wszystko co staje mi na drodze i sprzeciwia się moim nadanym prawom.
Puścił mi oczko sięgając ręką po butelkę.
Zmarszczyłem swoje krzaczaste brwi patrząc na niego.
-No, nie wątpię, że mógł mieć lepsze pamiątki na ciele wliczając w to nawet śmierć…  
Powiedziałem po chwili namysłu. Brutal pod każdym względem? Ciekawe co ma na myśli..
-Czyli jakbym ja sprzeciwił się tobie to mógłbym w najlepszym wypadku skończyć,  jak ten koleś? Wiesz jakoś dziwne to jest.. Skoro jesteś brutalem to raczej nie pomógłbyś nawalonemu facetowi, a jednak to uczyniłeś, prawda?
- Widzisz pozory często mylą, a skąd wiesz, że nie mam zamiaru cię zgwałcić, zabić i zostawić w lesie?
Uśmiechnąłem się do niego i wstałem z lóżka. Chwiejnym krokiem zbliżyłem się do niego i patrząc mu w oczy z szerokim uśmiechem zabrałem jego szluga i umieściłem go miedzy swoimi pełnymi wargami. Zaciągnąłem się i z cwanym uśmiechem oddałem mu papierosa po chwili wypuszczając ustami dym.
-Dzięki.
Puściłem mu zadziorne oczko i przeciągnąłem się. Poczułem, że nieco się wkurzył po tym, jak zabrałem mu papieros. Dało się to wyczytać z jego karmelowych tęczówek.
-Pomogłem ci, a moja brutalność dotyczy wrogów gdy mi się sprzeciwiają, a ty… ekhem… Nie jesteś wrogiem, ale brutalem nadal jestem… Jeszcze się przekonasz…  
Wstał siadając obok mnie na łóżku, które zdążyłem znowu zająć i rozłożył się na nim.
-Gdybyś chciał mnie zgwałcić, zabić i wywalić w lesie, to byś dawno temu to zrobił wiesz? A nawet jeśli, to zaskoczę cię, bo wychodzę z założenia, że dziś żyjesz a jutro może cię nie być.. Dlatego nie boję się śmierci.. A jeśli chodzi o ból… Cóż co do niego też mam swoją teorię. Ból jest największą częścią naszej egzystencji.. Dlatego jego tez się nie boje…
Zaśmiałem się i położyłem na boku na łóżku przyglądając się uważnie jego profilowi.
-Mówisz, że jeszcze się przekonam o tym, że jesteś brutalem? Możliwe, w to akurat nie wątpię…
-Kocham zadawać ból… podnieca mnie to jak widzę kogoś kogo zadawany ból kreci…
- Kręci ból?
Zapytałem analizując jego wypowiedź. Jednak nie dał mi na to czasu. Spojrzał na mnie chwytając dłonią za moje kostki, mocno zaciskając na nich palce i przyciągając mnie do siebie. Skrzywiłem się lekko i zaraz wpatrywałem w jego twarz, która była niebezpiecznie blisko mojej.
-Gdybym chciał już byś mi jęczał z bólu, że za bardzo cię jebie… ale wolę poczekać aż wypijesz jeszcze jedną butelkę whisky…  
Zaśmiał się mi w twarz przez co jego oddech obił się o moją skórę na twarzy. Wpatrywałem się w jego niemal czarne tęczówki. Może chciał mnie przestraszyć, lecz zamiast tego mnie zaskoczył. Uśmiechnąłem się do niego cwaniacko i zaśmiałem cicho.
-Jak wypije jeszcze jedną butelkę to zaliczę zgona lub muszlę klozetową.  
Powiedziałem patrząc mu głęboko w oczy.
-Nie boje się ciebie i chyba to widać, prawda?
Podciągnął mnie do siebie, a nasze biodra się zetknęły ze sobą.  Z mojej krtani wydobyło się ciche jękniecie, bo jego biodra i moje otarły się o siebie. Cóż, nie powiem facet był przystojny i wręcz miał wokół siebie aurę dominacji.
-Tak ból mnie jara jak widzę wykrzywione miny osób, które boli to, że za bardzo i za mocno je posuwam…
Polizał mnie od brody wzdłuż warg zatrzymując się na nich. Jego ciepły język wywoływał u mnie przyjemne ciary.
-Nie dam ci zaliczyć zgona. To tą kolejną butelkę wypije ja i pójdziemy tańczyć na sale.I żeby było jasne: Nie chcę, żebyś się mnie bał od tego trzeba zacząć.
-Ty chyba żartujesz.. Chcesz, żebym w takim stanie tańczył? Mogę spróbować, ale nic nie obiecuję.
Zaśmiałem się głośno patrząc w jego oczy. Było w nim coś.. co przyciągało? Tak,  właśnie coś takiego. Przejechał ponownie językiem po moich wargach, a ja przymknąłem powieki. Otworzyłem je po chwili i uśmiechnąłem się kusząco. On zaczął mnie lizać po ustach coraz to mocniej. Po chwili chwycił moje nadgarstki i mocno założył je nad moją głową.
-Nie… ja wcale nie żartuje. Będziemy tańczyć albo uprawiać seks na parkiecie.
Zaczął śmiać się po tych słowach. Poruszyłem skrepowanymi nadgarstkami i spojrzałem w jego oczy.
-Czy mi się wydaje, czy ty mi rozkazujesz?
Powiedziałem patrząc w jego oczy ze zmarszczonymi krzaczastymi brwiami. Tego nie znosiłem.. Jak ktoś mi rozkazywał.
-To wole tańczyć, nikt nie będzie mnie jebać na oczach innych ludzi..
Powiedziałem z poważną miną. Facet był silny i odczułem to na swoich nadgarstkach. Cholera! We mnie byto do tej pory 2 razy.. i jakoś nie śpieszno mi było do kolejnych razów. Ale coś czułem, że moje tyły są dziś lekko zagrożone. Cholera.. Facet nie może o tym wiedzieć i już!

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Odcinek 1


Oto ja wykurwiście, zajebisty Bill Kaulitz. Pomimo swojego słodkawego wyglądu wcale do takich nie należę. Jestem pieprzonym egoistą i pierdoli mnie to, że gdzieś tam zalewa ludzi, że wybuchają wulkany, że komuś umarł pies…Jestem egoistą, bo dla mnie najważniejszy jestem JA. To moje problemy są najważniejsze… kocham siebie..myślę o sobie...tylko o sobie...Niczym się nie dzielę z nikim i nie potrafię  kochać nikogo innego... Pierdolę ludzi i ich skurwiałe problemy! Żyję swoim życiem bo tak najlepiej. Nienawidzę być pomocny, dobry i nie lubię jak muszę się dla kogoś poświęcać… Nie jestem bezinteresowny i nigdy nie byłem i nie będę altruistą!
I wiecie co?
Wykurwiście dobrze mi z tym! Tak, jestem zadufanym w sobie, egoistycznym dupkiem.Dlatego siedziałem właśnie w fotelu u menagera  z nogami na jego biurku i słuchałem jaki to ja jestem pojebany i okropny. Pff.. tez mi kurwa coś. Ziewnąłem,  a kiedy skończył leniwie zsunąłem nogi z biurka i spojrzałem w jego wkurwiający jak nic wzrok.
- Słuchaj fagasie.. dzięki mnie masz kokosy, a to co robię i jak robię oraz z kim robię gówno cię to obchodzi jasne?
Uśmiechnąłem się do niego perfidnie, a widząc jego pulsującą żyłkę na czole uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.
- Uważaj staruszku, bo ci pierdząca pęknie
Warknąłem i nim cokolwiek powiedział, bez słowa leniwie opuściłem biuro piernika, kierując się do swojego kochanego, stojącego na zewnątrz auta. Nim jednak zagościł w nim mój szanowny, szczupły tyłek , wyjąłem z kieszeni szlugi i umieszczając skręcika w swoich pełnych, malinowych wargach, odpaliłem go i zaciągnąłem się papierosowym, słodkim dymem. Oparłem się o budynek i uśmiechnąłem się wrednie na myśl o czerwonej mordzie kochanego menagera. Wypuściłem dym nozdrzami i spojrzałem przez swoje ciemne szkła okularów w niebo. Rozległ się dzwonek mojego telefonu, więc wsunąłem w kieszeń swoich czarnych rurek, swoją chudą dłoń i wyjąłem komórkę patrząc na niej ekran. Przewróciłem gałkami ocznymi widząc, że to koleś z zespołu. Tak tak, nawet w zespole nienawidziliśmy się, ale co zrobić jak dzięki temu spełniałem swoje dziecinne marzenia i przy okazji żyłem jak pączek w maśle? No właśnie. Nacisnąłem zielony przycisk oznaczający odebranie połączenie.
-Czego chcesz Gustaw?
Warknąłem jak zawsze ‘milusio’.
-Miły jak zawsze… Robimy dziś imprezę zespołową, a że należysz do niego i media mogą nas wyczaić zapraszamy… Przyleziesz fajnie, nie przyleziesz – nikt nie będzie ubolewał… To ten najlepszy klub…
-Ok. narciarz
Rozłączyłem się  i pstryknąłem petem gdzieś przed siebie. Odbiłem się plecami od ściany budynku i poszedłem do swojego auta. Była gdzieś siedemnasta wieczór, a znając tych pajaców to koło 18-19 wymyślili spotkanie… Wiedziałem, że będąc w drugim końcu miasta i o tej godzinie, zajmie mi to tyle, że akurat tam dojadę. Cóż, jeśli mam możliwość zabawienia się, to czemu mam sobie odmawiać, nawet jeśli musze trawić takich patałachów jak oni? Na miejscu byłem punktualnie i od razu zobaczyłem swoich ’kumpli’. Przysiadłem się do nich i od razu zacząłem zamawiać mocne drinki.
(…)
Impreza była zajebista. Choć nienawidziłem się z chłopakami z zespołu, wypad do klubu po otrzymaniu kolejnej nagrody był bardzo udany. Zapiłem się, jak nigdy… No cóż,  taka już ze mnie moczymorda. Ostatnio, nie umiałem odmawiać sobie alkoholu, który ostatnimi czasy wlewałem w siebie wręcz litrami. O godzinie 1 w nocy 'rozstałem się' z kumplami i ledwo utrzymując na nogach ciężar swojego ciała, ruszyłem w kierunku swojego domu. Stąd to będzie jakieś 4 km, ale nie zamierzałem po takiej dawce % jechać swoim ukochanym autkiem i rozbić się na najbliższym słupie lub drzewie. Oparłem się o jedna ze ścian ulicznych budynków i umieszczając miedzy pełnymi wargami fajkę odpaliłem ją przy 3 próbie. Chwiałem się i śmiałem, jak typowy pijaczyna. Tyle, że zajebiście dobrze ubrany pijaczyna…
- Ej! może Cię porzucić gdzieś ?
Usłyszałem jakiś głos.. tak, na szczęście nie był to glos z zaświatów, a kolesia który wpatrywał się w moja osobę ze swojego czarnego cadilaka. Hmm.. Podwózka..? Zajebiście! Nie chce mi się popierdalać taki kawał do domu.
-Jakbyś  mógł byłbym wdzięczny, bo jak widzisz moje nóżki coś odmawiają mi posłuszeństwa
Zacząłem śmiać się,  jak jakiś pojebany i chwiejnym krokiem ruszyłem w stronę auta. Tak, normalny nie szedłby do samochodu jakiegoś obcego kolesia, ale ja do normalnych zaliczać się raczej nie mogłem.  Facet przyglądał mi się uważnie i po chwili do moich uszu dobiegł głośny śmiech.
-Proszę się ze mnie  nie śmiać…
Mimo wypowiedzianych przeze mnie słów, sam zacząłem śmiać się jak głupi. Podszedłem do jego auta, a on otworzył mi od środka drzwi od strony pasażera.
- Widzę to dokładnie, ze ci odmawiają jak i całe ciało odmawia ci wszystkiego…
Powiedział do mnie, a ja zacząłem włazić na fotel.  Złapał mnie za dłoń i pociągnął do siebie tak mocno, że od razu znalazłem się w środku auta.
-No proszę, jaki w gorącej wodzie kąpany, hm?
Zamknął drzwi i chyba też na automat, bo usłyszałem jakiś mniej znany mi dźwięk. Spojrzał na mnie tymi swoimi kakaowymi tęczówkami.
- Gdzie mam cię podwieźć? Chyba, że dasz się zabrać jeszcze do jakiegoś klubu?
Zaśmiałem się pod nosem i przekręcając głowę w bok, aby lepiej go wiedzieć, odpowiedziałem.
-Tak? Bardzo chętnie tylko, jak zasnę będziesz musiał zaopiekować się moim bezwładnym i sflaczałym ciałem..
Poruszyłem w górę i w dół swoimi krzaczastymi brwiami patrząc mu prosto w ciemne oczy.
- Dlatego panie proszę pana wybór należy do ciebie…
Odpalił silnik i ruszył z piskiem opon, aż na zakręcie zarzuciło tyłkiem jego auta. Spojrzał na mnie z jakimś dziwnym błyskiem w oczu. Byłem pijany i nie bardzo wiedziałem co ten błysk oznacza.
-  Ja mogę się już teraz zacząć tobą  opiekować…
Spojrzał na mnie skręcając w las.
- W pewnym sensie już się mną opiekujesz, bo mnie zawozisz, co prawda w nieokreślonym i nieznanym kierunku, ale zawsze nie?
Zaśmiałem się widząc jak patrzy na drogę, a po chwili zerka w moje tęczówki
- Ciało pijane i bezwładne jest najlepsze - nie stawia oporu…
Wiedziałem, że mówi to do tego, że zapiję się jeszcze bardziej zaliczając zgona. Jednak i tak musiałam poddać to dogłębnej analizie.
- Tak, zgadzam się. To co jeszcze dam w gary tak? No nic najwyżej zaliczę zgona…
Zaśmiałem się głośno w ogóle nie przejmując się tym gdzie mnie facet wiezie.
- Chyba, że wolisz bym zatrzymał się na uboczu w lesie, to nie ma problemu..
Spojrzał na mnie przyglądając mi się uważnie. Zamyśliłem się chwile analizując ponownie jego wypowiedz. Zaraz na uboczu w lesie? Przecież jest zimno nie?
- Nie wole klub, tam jest ciepło i w ogóle.. A poza tym jest tam alkohol, a ja jak jestem pijany nie mam umiaru, plus gadam jak nakręcony..
Zaśmiałem się i pokręciłem rozbawiony głową. Pewnie gdybym był trzeźwy widziałbym do czego facet zmierza, ale nie w takim stanie w jakim byłem w tej właśnie chwili.
- W biurze mam wygodnie biurko
Uśmiechnął się i spojrzał na mnie nie patrząc w ogóle na drogę.
- Wygodne biurko?
Spojrzałem na faceta marszcząc krzaczaste brwi. Kurwa, czemu musze być tak nawalony, że nie kminie najprostszych slow..?
- Ej, nie wiem czemu, ale wydaje mi sie, że powinieneś patrzeć na drogę, a nie na moja zajebistą osobę nie?
Położył swoją dłoń na moim udzie, blisko krocza zaciskając je, a ja spojrzałem na jego dużą męską dłoń.
- Zauważyłem, że lubisz dużo gadać,  ale jak będę miał dość  twojego gadania zatkam ci buzie czymś dużym i twardym …
Zaśmiał się ciągle na mnie patrząc z tajemniczym wzrokiem i bezczelnym uśmieszkiem. A ja znowu zmarszczyłem brwi wpatrując się w niego.
- Dużym i twardym? Po prostu powiedz to postaram zamknąć się na amen.. Choć po kilku drinkach raczej tak będzie.
Koleś położył swoją dłoń wyżej przez co poczułem ją na swoim kroczu.
- Ale ja lubię, jak ty mówisz  tylko jak będę miał dość to ci zatkam buzię czymś może małym, miękkim i wilgotnym ..
Dobra, kiedy poczułem jego dłoń na swoim kroczu, powoli zaczęło do mnie docierać, czego facet ode mnie oczekuje.
- Ee.. Gdzie z tą rączką kochany…
Zaśmiałem się i zdjąłem jego dłoń ze swojego krocza.
 - Raz ma to być duże i twarde, a po chwili małe, miękkie i wilgotne.. Zdecyduj się w końcu.
- Bo mogę ci dwoma rzeczami zatkać buzie, nawet teraz ale wtedy możemy zderzyć się z drzewem lub czymś innym, ponieważ skupię się na czynności a nie drodze.
Ponownie zaśmiałem się pod nosem. Dalej jednak nie bałem się jechać tam gdzie mnie zabierał. Miałem chyba zbyt otępiały przez alkohol mózg.
- Dobra, wiem ze jestem zajebisty, ale jak rozpierdolisz mnie na jakimś drzewie to już taki zajebisty nie będę..
Powiedziałem widząc, że koleś ciągle wlepia wzrok we mnie, a nie w drogę. Z ust mężczyzny wyrwał się głośny śmiech.
-Szkoda by było gdyby się taka porcelana stłukła dlatego jadę ostrożnie…
Dwoma rzeczami? Tak powiedział prawda? ee.. Boże niech on nie robi mi z mózgu większej sieczki niż mam..
-Ostrożnie? Ty znasz to pojęcie? Bo ja bym tego tak nie ujął kochany.. A tak w ogóle to jaka porcelana co? Nie jestem porcelaną..
Powiedziałem kiwając głową na potwierdzenie swoich własnych słów
-Jak coś to jestem Bill lub Lips
Zaśmiałem się pod nosem i spojrzałem w kakaowe spojrzenie faceta.
-A teraz patrzymy na drogę, a nie na mnie
Przekręciłem jego twarz dwoma palcami w kierunku drogi i uśmiechnąłem się.
-Teraz dopiero może być nie ostrożnie…
Wcisnął pedał gazu a na liczniku pojawiło się 200km/h. Spojrzał na mnie tym kakaowymi oczami.
-Zapnij pas, bo wylecisz mi zaraz przez szybę i się rozbije porcelanka…
Zapiął pas nie odwracając ode mnie wzroku.
-Co Ty.. Kurwa..
Szybko zapiąłem pas i spojrzałem na chłopaka.
-Ty serio chcesz mnie zabić, czy masz po prostu takie hobby?
Zapytałem patrząc na niego, a z moich ust nie schodził uśmiech. No cóż, nawet w takich chwilach alkoholik robił ze mną swoje. Zacząłem śmiać się głośno jak jakiś pojeb, ale co poradzić na to, że taki już byłem? Gdy wyjechaliśmy z leśnej alei wprost na jakiś klub chłopak wcisnął hamulec łącznie z ręcznym zataczając przy tym koła i parkując przy tym idealnie na swoim miejscu.
-Kocham ostra jazdę!!
Rzucił gasząc silnik. Spojrzałem na niego i westchnąłem.
-To kochaj ją, ale beze mnie dobrze?
Uśmiechnąłem się i szybko odpinając pas wyszedłem z samochodu. Pochyliłem się do przodu oddychając głęboko.
-Jestem pijany, jakby umknęło to twojej uwadze, a co za tym idzie - bardziej podatny na wymioty..
- Widzę. Nie da się nie widzieć, że jesteś w stanie nietrzeźwym.
Wyprostowałem się i spojrzałem na niego.
-Dobra już mi lepiej.. Lepiej zaprowadź mnie do baru, bo muszę sobie strzelić coś mocniejszego.
Podszedł do mnie biorąc mnie za rękę, mocno ją łapiąc i objął mnie w pasie, czym mnie zaskoczył. 
-To na wypadek gdybyś chciał się przewrócić.
-No ja myślę.
Powiedziałem patrząc na jego profil. Weszliśmy do klubu i pierwsze co uderzyło w moja twarz, to zapach dymu nikotynowego. Nie przeszkadzało mi to, bo sam byłem zawziętym palaczem. Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się do mnie.
-Zostawię cię przy barze. Zamawiaj co chcesz i mów,  że jesteś z brutalem. Ja załatwię coś w biurze.
-Dobra, tylko jakbyś nie mógł mnie znaleźć to znaczy, ze leżę pod barem.
Powiedziałem do niego siadając na wysokim, barowym krześle. Chłopak podszedł do mnie i musnął mój policzek. Zaskoczyło mnie to, ale zaraz uśmiechnąłem się odprowadzając go wzrokiem. Zamówiłem jak zawsze whisky. Bez niej to nie picie. Powoli zacząłem sączyć drinka rozglądając się po lokalu.
-Ty skurwielu jeszcze raz pokaż się na moim terenie a cię zabije!
Usłyszałem jakieś krzyki i leniwym wzrokiem podążyłem w ich kierunku. Zobaczyłem chłopaka z którym tu przyjechałem i jakiegoś faceta. Chłopak chwycił tamtego za kołnierz bluzy i rzuciłem nim przez szybę,  która się rozbiła, a facet wypadł na zewnątrz. Miał szczęście, że to był parter a nie piętro.
- Asz.. Zostanie blizna i będzie bolało..
Zaśmiałem się dalej sącząc whisky ze szklanki. Widać, że od teraz znam bardzo ciekawy klub, w którym w końcu coś się dzieje. Oparłem się plecami o blat barowy i obserwowałem jak cycate lale patrzą po sobie nie wiedząc do końca robić, czy tańczyć, czy po prostu spierdalać. Ponownie zaśmiałem się pod nosem i wtedy on pojawił się przede mną jak David Copperfield.
-Tu jest nie bezpiecznie dla takiej kruchości, jak ty…
Spojrzałem mu w oczy i zaraz byłem ciągnięty w nieznane mi miejsce. Nogi mi się plątały, a szklanka wypadła po drodze z ręki.
-No jaa takie dobre whisky..
 -Tutaj możesz pić ile wlezie i rozłożyć się na łóżku. Za następnymi drzwiami dziewczyny będą ci przynosić co chcesz, możesz nawet z jakąś się zabawić.
Uśmiechnął się do mnie otwierając drzwi, za którymi znajdował się jakiś pokój.. Będąc w jakimś pomieszczeniu spojrzałem na chłopaka.
-Kiedy ja lasek nie potrzebuje, ale butelką whisky bym nie pogardził.. Ej… mam tu siedzieć sam z tymi siksami?
Wiedziałem, że mnie słyszą, ale ja jak to ja, miałem głęboko w dupie co inni o mnie sądzą.
Chłopak układał jakieś papiery, które były porozwalane po całym pokoju patrząc co chwila na mnie.
-Kurwa a był taki porządek! To ten chuj mi to rozwalił!  Będę siedział całą noc, żeby dojść do ładu z papierami!
Przyglądałem się,  jak podnosi papierzyska i mruczy pod nosem, najwyraźniej nakurwiony.
-Jak chcesz to mogę ci pomoc.
Rzuciłem opierając się o jedna ze ścian bokiem swojego ciała. Cóż, dzięki temu miałem pewność, że nie będę tak bardzo chwiać się na swoich długich, szczupłych nogach. Chłopak podniósł suchawkę i po chwili zaczął coś gadać do niej.
-Przyślij mi Lady z butelką whisky albo z dwoma i dorzuć mi do tego białko.
Odłożył słuchawkę i przyjrzał mi się.
-Co do pytania o bycie samemu z laskami. Odpowiedź brzmi: nie. Będziesz ze mną i będziemy dobrze się bawić.
Spojrzał na mnie posyłając uwodzicielski uśmiech. Przyglądałem mu się chwilę i odwzajemniłem go.
-Jak tylko będę miał whisky, mój ukochany truneczek, to na pewno będę dobrze się bawić.. Chociaż nie wiem, czy nie przegnę z piciem dzisiejszej nocy.. Kurwa jak ktoś jebnie mi fotę w takim stanie to będę na okładkach jutrzejszych gazet, a mój jakże 'kochany' menager znowu będzie darł na mnie dupę…
Zaśmiałem się wrednie pod nosem.
-Chociaż wkurwianie go sprawia mi ogromną frajdę..
Spojrzałem w oczy chłopakowi, bo oczywiście ten monolog głosiłem do własnej osoby. Zawsze tak miałem, że po alkoholu pierdoliłem dosłownie wszystko i nie raz miałem przez to problemy.
-Widzisz? Mówiłem, że po alkoholu gadam jak nakręcony, a to źle bo mogę w ten sposób za dużo powiedzieć, a tego bym raczej nie chciał.
Po chwili  weszła wysoka brunetka z ogromnymi zderzakami niosąc na tacy 2 butelki i to drugie o co prosił chłopak.
-Proszę skarbie, to co prosiłeś.
Powiedziała a on zabrał od niej tace kładąc ją na biurku. Klepnął dziewczynę w tyłek całując jej usta.
-Dzięki Lady możesz zostać i nas obsłużyć, bo kolega jest trochę wstawiony już a ja musze zrobić porządek przez tego skurwiela…
Skierował laskę w moją stronę z jedna butelka mojego ulubionego trunku.
-Zamknijcie się a ja zaraz przyjdę.
 Spojrzałem na butelkę i na chłopaka. Nie podobało mi się to, że muszę siedzieć z jakąś cizia w pokoju. Ogólnie nie przepadałem za kobietami, taki chyba uraz po tym jak pojmują one pewne rzeczy. Wszedłem z nią tam gdzie powiedział facet i pewnie ku jej rozczarowaniu, nie patrzyłem na jej cyce a na butelkę whisky. Nie czekając aż coś powie wyrwałem ją z jej ręki i otworzyłem. Przystawiłem szyjkę do ust i zacząłem ciągnąć, jak wzorowy menel. Usiadłem na łóżku i postawiłem butelkę na podłodze. W sumie to było już w niej tylko pół zawartości. Opadłem na plecy i patrzyłem w wirujący sufit. Chłopak wszedł do nas a ta lala od razu się do niego zaczęła kleić.
-Nie dzisiaj skarbie. Dzisiaj mam inne plany i nie mam ochoty cię pierdolić.
Ku mojemu zdziwieniu spławił ją. Podparłem się na łokciach, żeby móc na niego spojrzeć, ale był to dla mnie zbyt duży wysiłek i ponownie opadłem na plecy.
-Matko.. chyba wypiłem dziś za wszystkie swoje czasy..