Spojrzał na mnie pewny siebie i uśmiechnął się szeroko.
-Nie, ja nie rozkazuje, jedynie narzucam ci swoją wole przy której nie przyjmuje odmowy, a taniec z tobą będzie przyjemnością.
- A czym to się różni od rozkazu? Dokładnie niczym .
-Fakt, niczym. Ale ładniej brzmi
Chwycił mnie za dłoń, wstając z lóżka. Sięgnął butelkę z moim niedokończonym whisky.
-Idziemy tańczyć mały.
-Przecież widzę..
Powiedziałem przebierając szybko długimi nogami. Byłem nawalony, obraz mi bujał a on ciągnie mnie do tańca. Koszmar jakiś.. Jeszcze te cholerne lampy. Spojrzałem na niego i westchnąłem.
-Czego ty dokładnie ode mnie..
Spojrzałem na jego dłoń. Miział mnie kciukiem po dłoni, ale uścisku ani przez chwile nie poluźnił.
-..Oczekujesz
Dokończyłem bo i tak wiedziałem już po co tu jestem. Zabrałem mu butelkę upijając sporą ilość jej zawartości. Oddałem mu ją i zacząłem kręcić biodrami w rytm muzyki. Kazał coś zmienić. Chyba muzykę i po chwili odstawił butelkę na tacę jednej z dziewczyn.
fakt niczym ale ladniej brzmi
-Koniec picia teraz tańczymy. A czego oczekuję? Ciebie lub jeśli wolisz to zadowolę się nawet małym całusem.
Przyglądałem mu się uważnie. Cóż, nie powiedział mi nic nowego. Westchnąłem głośno i oparłem się o ścianę.
-Dam ci go, ale nie tu.. Nie w miejscu publicznym. Już ci mówiłem, że nie mogę ryzykować
Powiedziałem z cwanym uśmiechem. Choć i tak jakbym chciał mógłbym mieć to w dupie, ale prawda była taka, ze lubiłem swoja robotę.
-Jak tam wrócimy.. To dam ci tego małego całusa, choć i tak czuje, że on cię niezadowoli, prawda?
Spojrzałem mu w oczy z zadziornym uśmieszkiem.
-Jeśli chodzi o taniec to pokaż na co cię stać a nie..
Złapałem go za luźna bluzę i przyciągnąłem do siebie. Szybko ustami odnalazłem jego ucho.
-..Stoisz jak kołek
Zaśmiałem się szepcząc mu prosto w ucho swoim głosem. Puściłem jego ciuchy i oparłem się na nowo o ścianę.
-Dobra, ale ja lubię ryzyko.
- Ja tez, ale jak jest się wokalista zespołu nie można mieć wszystkiego..
Uśmiechnął się bezczelnie łapiąc mnie za rękę i do siebie przysunął. Wpadłem na niego, a nasze biodra ponownie tego wieczoru zetknęły się ze sobą. Zaczął ocierać się o moje krocze przez co z moich warg wydobyło się ciche jękniecie. Dobrze, ze muzyka była głośno i nie było tego słychać.
-Pokazać ci na co mnie stać przy tych wszystkich ludziach by nie stać jak kołek ? Teraz to ty stoisz i nie tańczysz ze mną…
Uśmiechnął się do mnie łobuzersko nachylając nad moim uchem, lekko je nadgryzając i jeżdżąc po nim jeżykiem. Słyszałem dokładnie jego słowa przy swoim uchu. Nie wiem, czy chciałem zobaczyć.. ale w końcu pierdolić system.
-Tak, chce tylko mam nie skończyć w samej bieliźnie.
Zaśmiałem się obejmując go za kark. Zacząłem krecich biodrami i sam ocierać się swoim kroczem o jego. Odwróciłem się do niego tyłem zarzucając mu rękę na kark. Ocierałem się zmysłowo swoimi pośladkami o jego krocze, uśmiechając się przy tym szeroko.
-Skończysz w bieliźnie w tamtym pokoju…
Spojrzałem na niego katem oka. Przycisnął mnie do swojego krocza za biodra przez co doskonale czułem na swoim tyłku jego męskość.
-Ostro się zabawimy.
-O ile na to pozwolę.
Powiedziałem przy jego uchu, żeby wiedział, że ja rozkazywać sobie nie pozwolę.
-Zabawimy, jak już mówiłem, jeśli się na to zgodzę.
Zaśmiałem się i otarłem się plecami o jego umięśniony, schowany za bluzką tors.
-I co? Kto teraz stoi jak słup?
Zaśmiałem się mrucząc mu prosto w ucho.
-Jeśli mi pozwolisz ? A uwierz ze pozwolisz…
Czułem jego przyrodzenie coraz bardziej. Uśmiechnąłem się dumny z siebie, ale zaraz cicho jęknąłem. Ścisnął mi pośladki czego w ogóle się nie spodziewałem. Do tego byłem pijany, a w tym stanie zawsze wszystko mocniej odczuwałem.
-Nie bądź taki pewny siebie
Zaśmiałem się i zaraz zacisnąłem mocno wargi powstrzymując się od kolejnego jęku. To co robił z moim uchem było dziwne, ale i przyjemne. Przestałem przez chwile poruszać tyłkiem, ale jak tylko to do mnie dotarło od razu zacząłem robić to co przed chwilą.
-Jestem pewny i dumny.
Dlaczego musiałem być pijany. Zawsze tak jest, że po alkoholu jestem zupełnie inny niż bez niego.
-Zauważyłem
Wydukałem i jęknąłem cicho. Jego członek naprawdę już sterczał, a z tego co mówił to raczej nie zamierzał mi odpuścić. Był jak wilk, a ja zwierzyna. Upatrzył sobie mnie i tak musi być co? Jednak nie zamierzam mu tak łatwo ulec, nie ze mną takie numery. Zobaczymy co będzie dalej. Uśmiechnąłem się dalej zmysłowo i kocio tańcząc przed nim.
Odwrócił mnie przodem do siebie i zbliżył moje biodra do swojego krocza.
-Jeszcze nie jedno zauważysz…
Spojrzałem mu w oczy i uśmiechnąłem się cwaniacko.
-Już mówiłem, żebyś nie był taki pewny siebie.
Zaśmiałem się, a on ugryzł mnie lekko w brodę. Zagryzłem pełniejszą wargę, patrząc na niego przez lekko uchylone powieki.
-C-Czekaj, bo każdy na nas patrzy..
Powiedziałem cicho i zamknąłem oczy całkowicie.
-Jak zrobią mi zdjęcie i trafi to do gazet moja kariera będzie..
Stało się coś czego nigdy nie doświadczyłem. Moje ciało wbrew mej woli zadrżało od ocierania się naszych kroczy. Nie dokończyłem już zdania, a raczej nie byłem w stanie. Byłem w zbyt dużym szoku. Przejechał językiem ku moim ustom szepcząc w nie.
-Nie boj się. Nikt ci nie zrobi zdjęcia chyba, że tylko ja. Tu jest zakaz wpuszczania takich paparazzi, którzy czekają na okazje czy sensacje, więc jedyna osoba która może zrobić ci jakiekolwiek zdjęcie w tym klubie to ja.
Stałem tak słuchając jego słów. Nie miałem zamiaru pokazać, że nadal jestem w szoku dlatego powoli otworzyłem oczy. Lizał moje usta, brodę, a każdy na to patrzył.
-Mam nadzieje, ze nie zrobisz mi ich i nie będziesz mnie szantażować..
Powiedziałem cicho i zrobiłem kilka kroków ciągnąc go za bluzę za sobą. Oparłem się o ścianę i zarzuciłem mu ręce na szyje.
-Hmm… Zrobienie ci fot na szantaż to dobry pomysł w końcu masz kasy w chuj a mi potrzeba na zmianę wnętrza w klubie, więc dobry pomysł mi podsunąłeś.
-Kasę mogę ci nawet pożyczyć jak chcesz dla mnie żaden problem.
Uśmiechnąłem się patrząc mu w oczy. Dobrze, ze nie wpadł na szantażowanie jakie ja miałem na myśli.
-Podobno jeden pocałunek Cię zaspokoi..
Szepnąłem i nie czekając na jego odpowiedz wpiłem się w jego pełne wargi. Penetrowałem go zachłannie językiem w ich wnętrzu i przyciskałem chłopaka mocno do siebie. Zaczął całować mnie zachłannie przepychając na zmianę nasze języki. Po chwili złapał mnie za tyłek, mocno ściskając pośladki. Całowałem go równie zachłannie przez co poczułem jak po brodzie spływa mi strużka naszych wymieszanych wspólnie ślin. Zarzuciłem mu nogi na biodra szczelnie je oplatając.
-Nie uznaje pożyczek…Coś wymyśle i zdobędę kasę.
Powiedział z uśmiechem na ustach przerywając na chwilę pocałunek i zlizując silne, która zaczęła sączyć się po mojej brodzie. Złapał mnie mocno pod tyłkiem gdy tylko zarzuciłem mu swoje nogi na biodra i wpił się z powrotem w moje wargi idąc tak ze mną w stronę swojego biura wśród gapiów jacy się znajdowali wokoło, a nie które dziewczyny stały w osłupieniu .Uśmiechnąłem się przez pocałunek i wymruczałem w jego usta.
-Dobra mogę je pożyczyć na wieczne nieoddanie jeśli chcesz dla mnie to nie problem.
Zaśmiałem się. Pozwoliłem mu w ten sposób wprowadzić mnie z parkietu do swojego biura. Starałem się nie przerywać pocałunku, bo podobał mi się i to cholernie. Wiedziałem, ze jeśli znajdziemy się w tym pokoju, to może stać się coś czego się obawiam, ale jak mówiłem żyje chwilą, a to też była chwila. Otworzyłem oczy kiedy mijaliśmy laski i uśmiechnąłem się przez pocałunek pokazując tym, że wolał mnie od nich. Otworzył drzwi do biura, a gdy weszliśmy do środka kopnął je nogą zamykając i posadził mnie na biurku.
-To teraz się zabawimy, bo widzę ze ci się podoba.
Ciekaw byłem co powie na to co planowałem. Uśmiechnąłem się szeroko do niego.
-To, że takie zbliżenia mi się podobają, to wcale nie znaczy, że to jest moja zgoda na seks, prawda?
Uśmiechnąłem się zadziornie, lubieżnie oblizując usta. Założyłem wymownie nogę na nogę wpatrując się w jego kasztanowe oczy.
Zbliżył się do mnie, obejmując mnie w pasie.
-A ja nie przyjmuje odmowy, a seks ze mną ci się spodoba.
- Czy mam rozumieć te słowa tak, że nawet jak odmówię to sobie mnie weźmiesz?
Szepnąłem wbijając paznokcie w blat biurka od pieszczot jakimi mnie obdarzał, a dokładnie od lizania mojego policka i ucha.. Zamknąłem oczy kładąc swoje dłonie na jego torsie. Wiedziałem, że może stać się tu wszystko.. ale lubiłem pogrywać z innymi. Uśmiechnąłem się pod nosem. Spojrzałem na mnie przygryzając moją dolna wargę i ciągnąc ją dziko po czym puścił ją. Z moich ust wydobyło się ciche sykniecie, bo to nie było niczym delikatnym.
-Tak, to dokładnie to znaczy, że jeśli mi odmowi to i tak sobie wezmę. W moim słowniku nie ma słowa odmowa.
Spojrzałem mu w oczy marszcząc swoje krzaczaste brwi. Zaśmiał się i stanął między moimi udami. Jego krocze dotknęło mojego przez co moje ciało drgnęło niezauważalnie.
-Czyli mam rozumieć, że jak powiem nie.. To zostanę tu zgwałcony?
Uniosłem brew w której miałem kolczyk do góry. Jakoś nie chciało mi się wierzyć, ze koleś posunąłby się do gwałtu. Dobra może święty nie był, ale coś mi mówiło, że tego by nie zrobił. Przyglądał mi się uważnie przez chwilę. Trochę zaniepokoił mnie brak odpowiedzi i to, że od razu zdjął mnie z biurka i niósł mnie na lóżko. Jego wargi złączyły się z moimi nie dając mi nawet możliwości zadania pytania. Oddałem pocałunek, bo takie pieszczoty lubiłem. Pomrukiwania wydobywały się z mojego gardła podczas jego pieszczot. Położył mnie delikatnie na łóżku zaczynając pieścić każdy kawałek mojego odkrytego ciała.
-Nie no wiem… A chcesz się przekonać, że nie przyjmuje odmowy i że cię nie zgwałcę bo ulegniesz moim zajebistym pieszczotom?
Po wypowiedzianych słowach uśmiechnąłem się do niego szeroko.
A jak nie ulegnę?
Poruszyłem w górę i w dół swoimi brwiami. Prawda była taka, że bałem się, a raczej przerażał mnie stosunek w taki sposób w jaki on chciał. Chodziło dokładnie o to, że zawsze to ja dominowałem i tylko 2 razy walił mnie inny facet.. Patrzył na mnie oparty na łokciu, leżąc bokiem do mnie. Pieścił mnie dłonią po odkrytym brzuchu.
-Boisz się?
Spytał zbliżając usta do mojej szyi. Patrzyłem na ruchy jego dłoni. Nie przeszkadzały mi. Było w nich coś, że potrafiły hipnotyzować.
-B-Boję? Nie bądź śmieszny…
Zaśmiałem się niezręcznie, starając ukryć się to co wykrył. Kurwa źle ze mną. Ostatnio każdy odczytuje moje uczucia i inne gówna to źle wróży. Zamruczałem jak kotek, bo jego usta spoczęły na mojej delikatnej szyi. Nie powiem mu dopóki nie zacznie serio działać. Tylko czy wtedy nie wyjdę na tchórza? Przygryzł moją szyje, lekko pieszcząc ją językiem. Z mojego gardła wydobył się cichy jęk.
-Ja śmieszny? w życiu nie byłem śmieszny, ale jeśli chcesz to możemy zamienić się rolami. Ty zdominuj mnie. Chętnie poczuje coś w twardego w swoim tyłku.
Zaśmiał się. Spojrzałem na niego zza przymrożonych powiek, ale szybko je otworzyłem, jak tylko jego słowa do mnie dotarły.
-C-Co? Ja ciebie?
Żartuje, czy mówi poważnie? Nie wiedziałem co w ogóle na te słowa odpowiedzieć. Bo jak żartuje zacznie się napierdalać ze mnie jak z debila, ale jak mówi poważnie.. Nie wiem czy podołam jego 'słodkim' oczekiwaniom. Wpatrywałem się w niego czekając aż coś powie na te moje 3 słowa. Położyłem się wygodnie patrząc na mnie i zabrał swoje ręce z mojego ciała które gładził jeszcze chwilę temu.
-No dawaj zdominuj mnie Będę twoją suczką…
Spojrzał na mnie z uśmieszkiem na twarzy.
-Bo zaraz się rozmyśle i ci ja wsadzę w dupę…
Zaśmiał się głośno po ostatnich słowach i założył ręce za głowę w oczekiwaniu na moje działanie.
sobota, 20 października 2012
czwartek, 6 września 2012
Odcinek 2
-Dziewczyna
wyszła najwyraźniej rozczarowana, że dzisiejszej nocy nie będzie zabawiać się z
chłopakiem.
-Jak
będę czegoś potrzebował, to po ciebie
zadzwonię i masz przyjść, bo jesteś moją suką nie zapominaj o tym.
Usłyszałem
zamykane na zamek drzwi, a potem chłopak usiadł w fotelu naprzeciwko łóżka, na
którym obecnie zalegałem. Usłyszałem chlupot cieczy –pewnie wziął moją butelkę,
a następnie jak coś stawia na podłodze.
-No na
to wygląda, że za wszystkie czasy i muszę
stwierdzić iż dobrze że cię wziąłem z drogi, bo nie wiadomo co byś teraz miał w
dupie ponieważ okolica nie była za ciekawa wiesz ?
Jego
głos skłonił mnie do przekręcenia na bok. Spojrzałem na jego posturę i
uśmiechnąłem się.
-Może
wyglądam na kruszynę, ale umiem o siebie zadbać.. Chociaż po tej ilości
alkoholu to raczej miałbym pewne problemy …
Zaśmiałem
się wkładając pod głowę rękę. Chłopak ciągle mnie obserwował, a w pewnym
momencie poczułem jak obserwuje moje ruszające się wargi.
-Mówisz,
że umiesz się bronić? To bardzo dobrze wiesz? Jednak gdyby napadło cię paru
złych ludzi to nie dałbyś im rady.
Zaśmiał
się głośno i rozsiadł wygodnie w fotelu.
- Może i
masz rację, ale uwierz mi potrafię o siebie zadbać.. Nie dałbym się nawet tym
kilku osobą…Właśnie..
Usiadłem
na łóżku spuszczając z niego nogi.
-Dlaczego
zainteresowałeś się moja skromna, zjebana osobą hm?
Założył
kostkę na kolanie jednej nogi po czym zaczął się nią bawić.
-Czemu
się zainteresowałem? Bo stałeś taki sam, biedny to pomyślałem, że pomogę.
Uśmiechnąłem
się szeroko i dopiero teraz rozejrzałem się po pomieszczeniu.
-Ja
biedny? Tylko pijany jak chuj, ale nie biedny.
Zaśmiałem
się pod nosem obserwując go uważnie. Patrzył na mnie cały czas i nawet nie
odwracając ode mnie wzroku wyciągnął papierosy, umieścił jednego między wargami
i odpalając zaciągnął się nim.
-No
chodziło mi o to, że biedny bo totalnie zadupczony. To dlatego.
-W sumie…
dlaczego mówią na ciebie brutal? To przez to jak potraktowałeś tamtego kolesia,
który skończył, jak skończył? Czy kryje się za tym większe znaczenie?
Patrzyłem
mu prosto w oczy uśmiechając się jednym katem warg.
-A czy
wyglądam na łagodnego?
Spytał
strzepując żar z papierosa do popielniczki leżącej na oparciu fotela.
- Nie
tylko dlatego, że go tak potraktowałem, bo to co z nim zrobiłem było nic. Mógł
skończyć gorzej, Przyjęło się tak, bo jestem brutalem pod każdym względem i
niszczę wszystko co staje mi na drodze i sprzeciwia się moim nadanym prawom.
Puścił
mi oczko sięgając ręką po butelkę.
Zmarszczyłem
swoje krzaczaste brwi patrząc na niego.
-No, nie
wątpię, że mógł mieć lepsze pamiątki na ciele wliczając w to nawet śmierć…
Powiedziałem
po chwili namysłu. Brutal pod każdym względem? Ciekawe co ma na myśli..
-Czyli
jakbym ja sprzeciwił się tobie to mógłbym w najlepszym wypadku skończyć, jak ten koleś? Wiesz jakoś dziwne to jest..
Skoro jesteś brutalem to raczej nie pomógłbyś nawalonemu facetowi, a jednak to
uczyniłeś, prawda?
- Widzisz
pozory często mylą, a skąd wiesz, że nie mam zamiaru cię zgwałcić, zabić i
zostawić w lesie?
Uśmiechnąłem
się do niego i wstałem z lóżka. Chwiejnym krokiem zbliżyłem się do niego i
patrząc mu w oczy z szerokim uśmiechem zabrałem jego szluga i umieściłem go
miedzy swoimi pełnymi wargami. Zaciągnąłem się i z cwanym uśmiechem oddałem mu
papierosa po chwili wypuszczając ustami dym.
-Dzięki.
Puściłem
mu zadziorne oczko i przeciągnąłem się. Poczułem, że nieco się wkurzył po tym, jak
zabrałem mu papieros. Dało się to wyczytać z jego karmelowych tęczówek.
-Pomogłem
ci, a moja brutalność dotyczy wrogów gdy mi się sprzeciwiają, a ty… ekhem… Nie
jesteś wrogiem, ale brutalem nadal jestem… Jeszcze się przekonasz…
Wstał
siadając obok mnie na łóżku, które zdążyłem znowu zająć i rozłożył się na nim.
-Gdybyś
chciał mnie zgwałcić, zabić i wywalić w lesie, to byś dawno temu to zrobił wiesz?
A nawet jeśli, to zaskoczę cię, bo wychodzę z założenia, że dziś żyjesz a jutro
może cię nie być.. Dlatego nie boję się śmierci.. A jeśli chodzi o ból… Cóż co
do niego też mam swoją teorię. Ból jest największą częścią naszej egzystencji..
Dlatego jego tez się nie boje…
Zaśmiałem
się i położyłem na boku na łóżku przyglądając się uważnie jego profilowi.
-Mówisz,
że jeszcze się przekonam o tym, że jesteś brutalem? Możliwe, w to akurat nie
wątpię…
-Kocham
zadawać ból… podnieca mnie to jak widzę kogoś kogo zadawany ból kreci…
- Kręci
ból?
Zapytałem
analizując jego wypowiedź. Jednak nie dał mi na to czasu. Spojrzał na mnie
chwytając dłonią za moje kostki, mocno zaciskając na nich palce i przyciągając
mnie do siebie. Skrzywiłem się lekko i zaraz wpatrywałem w jego twarz, która
była niebezpiecznie blisko mojej.
-Gdybym
chciał już byś mi jęczał z bólu, że za bardzo cię jebie… ale wolę poczekać aż
wypijesz jeszcze jedną butelkę whisky…
Zaśmiał
się mi w twarz przez co jego oddech obił się o moją skórę na twarzy. Wpatrywałem
się w jego niemal czarne tęczówki. Może chciał mnie przestraszyć, lecz zamiast
tego mnie zaskoczył. Uśmiechnąłem się do niego cwaniacko i zaśmiałem cicho.
-Jak
wypije jeszcze jedną butelkę to zaliczę zgona lub muszlę klozetową.
Powiedziałem
patrząc mu głęboko w oczy.
-Nie
boje się ciebie i chyba to widać, prawda?
Podciągnął
mnie do siebie, a nasze biodra się zetknęły ze sobą. Z mojej krtani wydobyło się ciche jękniecie,
bo jego biodra i moje otarły się o siebie. Cóż, nie powiem facet był przystojny
i wręcz miał wokół siebie aurę dominacji.
-Tak ból
mnie jara jak widzę wykrzywione miny osób, które boli to, że za bardzo i za
mocno je posuwam…
Polizał
mnie od brody wzdłuż warg zatrzymując się na nich. Jego ciepły język wywoływał
u mnie przyjemne ciary.
-Nie dam
ci zaliczyć zgona. To tą kolejną butelkę wypije ja i pójdziemy tańczyć na
sale.I żeby było jasne: Nie chcę, żebyś się mnie bał od tego trzeba zacząć.
-Ty
chyba żartujesz.. Chcesz, żebym w takim stanie tańczył? Mogę spróbować, ale nic
nie obiecuję.
Zaśmiałem
się głośno patrząc w jego oczy. Było w nim coś.. co przyciągało? Tak, właśnie coś takiego. Przejechał ponownie językiem
po moich wargach, a ja przymknąłem powieki. Otworzyłem je po chwili i
uśmiechnąłem się kusząco. On zaczął mnie lizać po ustach coraz to mocniej. Po
chwili chwycił moje nadgarstki i mocno założył je nad moją głową.
-Nie… ja
wcale nie żartuje. Będziemy tańczyć albo uprawiać seks na parkiecie.
Zaczął
śmiać się po tych słowach. Poruszyłem skrepowanymi nadgarstkami i spojrzałem w
jego oczy.
-Czy mi
się wydaje, czy ty mi rozkazujesz?
Powiedziałem
patrząc w jego oczy ze zmarszczonymi krzaczastymi brwiami. Tego nie znosiłem..
Jak ktoś mi rozkazywał.
-To wole
tańczyć, nikt nie będzie mnie jebać na oczach innych ludzi..
Powiedziałem
z poważną miną. Facet był silny i odczułem to na swoich nadgarstkach. Cholera!
We mnie byto do tej pory 2 razy.. i jakoś nie śpieszno mi było do kolejnych
razów. Ale coś czułem, że moje tyły są dziś lekko zagrożone. Cholera.. Facet nie
może o tym wiedzieć i już!
poniedziałek, 27 sierpnia 2012
Odcinek 1
Oto ja wykurwiście, zajebisty Bill Kaulitz. Pomimo swojego
słodkawego wyglądu wcale do takich nie należę. Jestem pieprzonym egoistą i
pierdoli mnie to, że gdzieś tam zalewa ludzi, że wybuchają wulkany, że komuś
umarł pies…Jestem egoistą, bo dla mnie najważniejszy jestem JA. To moje
problemy są najważniejsze… kocham siebie..myślę o sobie...tylko o
sobie...Niczym się nie dzielę z nikim i nie potrafię kochać nikogo innego... Pierdolę ludzi i ich
skurwiałe problemy! Żyję swoim życiem bo tak najlepiej. Nienawidzę być pomocny,
dobry i nie lubię jak muszę się dla kogoś poświęcać… Nie jestem bezinteresowny
i nigdy nie byłem i nie będę altruistą!
I wiecie co?
Wykurwiście dobrze mi z tym! Tak, jestem zadufanym w sobie, egoistycznym dupkiem.Dlatego siedziałem właśnie w fotelu u menagera z nogami na jego biurku i słuchałem jaki to ja jestem pojebany i okropny. Pff.. tez mi kurwa coś. Ziewnąłem, a kiedy skończył leniwie zsunąłem nogi z biurka i spojrzałem w jego wkurwiający jak nic wzrok.
- Słuchaj fagasie.. dzięki mnie masz kokosy, a to co robię i jak robię oraz z kim robię gówno cię to obchodzi jasne?
Uśmiechnąłem się do niego perfidnie, a widząc jego pulsującą żyłkę na czole uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.
- Uważaj staruszku, bo ci pierdząca pęknie
Warknąłem i nim cokolwiek powiedział, bez słowa leniwie opuściłem biuro piernika, kierując się do swojego kochanego, stojącego na zewnątrz auta. Nim jednak zagościł w nim mój szanowny, szczupły tyłek , wyjąłem z kieszeni szlugi i umieszczając skręcika w swoich pełnych, malinowych wargach, odpaliłem go i zaciągnąłem się papierosowym, słodkim dymem. Oparłem się o budynek i uśmiechnąłem się wrednie na myśl o czerwonej mordzie kochanego menagera. Wypuściłem dym nozdrzami i spojrzałem przez swoje ciemne szkła okularów w niebo. Rozległ się dzwonek mojego telefonu, więc wsunąłem w kieszeń swoich czarnych rurek, swoją chudą dłoń i wyjąłem komórkę patrząc na niej ekran. Przewróciłem gałkami ocznymi widząc, że to koleś z zespołu. Tak tak, nawet w zespole nienawidziliśmy się, ale co zrobić jak dzięki temu spełniałem swoje dziecinne marzenia i przy okazji żyłem jak pączek w maśle? No właśnie. Nacisnąłem zielony przycisk oznaczający odebranie połączenie.
I wiecie co?
Wykurwiście dobrze mi z tym! Tak, jestem zadufanym w sobie, egoistycznym dupkiem.Dlatego siedziałem właśnie w fotelu u menagera z nogami na jego biurku i słuchałem jaki to ja jestem pojebany i okropny. Pff.. tez mi kurwa coś. Ziewnąłem, a kiedy skończył leniwie zsunąłem nogi z biurka i spojrzałem w jego wkurwiający jak nic wzrok.
- Słuchaj fagasie.. dzięki mnie masz kokosy, a to co robię i jak robię oraz z kim robię gówno cię to obchodzi jasne?
Uśmiechnąłem się do niego perfidnie, a widząc jego pulsującą żyłkę na czole uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.
- Uważaj staruszku, bo ci pierdząca pęknie
Warknąłem i nim cokolwiek powiedział, bez słowa leniwie opuściłem biuro piernika, kierując się do swojego kochanego, stojącego na zewnątrz auta. Nim jednak zagościł w nim mój szanowny, szczupły tyłek , wyjąłem z kieszeni szlugi i umieszczając skręcika w swoich pełnych, malinowych wargach, odpaliłem go i zaciągnąłem się papierosowym, słodkim dymem. Oparłem się o budynek i uśmiechnąłem się wrednie na myśl o czerwonej mordzie kochanego menagera. Wypuściłem dym nozdrzami i spojrzałem przez swoje ciemne szkła okularów w niebo. Rozległ się dzwonek mojego telefonu, więc wsunąłem w kieszeń swoich czarnych rurek, swoją chudą dłoń i wyjąłem komórkę patrząc na niej ekran. Przewróciłem gałkami ocznymi widząc, że to koleś z zespołu. Tak tak, nawet w zespole nienawidziliśmy się, ale co zrobić jak dzięki temu spełniałem swoje dziecinne marzenia i przy okazji żyłem jak pączek w maśle? No właśnie. Nacisnąłem zielony przycisk oznaczający odebranie połączenie.
-Czego chcesz Gustaw?
Warknąłem jak zawsze ‘milusio’.
-Miły jak zawsze… Robimy dziś imprezę zespołową, a że
należysz do niego i media mogą nas wyczaić zapraszamy… Przyleziesz fajnie, nie
przyleziesz – nikt nie będzie ubolewał… To ten najlepszy klub…
-Ok. narciarz
Rozłączyłem się i
pstryknąłem petem gdzieś przed siebie. Odbiłem się plecami od ściany budynku i
poszedłem do swojego auta. Była gdzieś siedemnasta wieczór, a znając tych
pajaców to koło 18-19 wymyślili spotkanie… Wiedziałem, że będąc w drugim końcu
miasta i o tej godzinie, zajmie mi to tyle, że akurat tam dojadę. Cóż, jeśli mam
możliwość zabawienia się, to czemu mam sobie odmawiać, nawet jeśli musze trawić
takich patałachów jak oni? Na miejscu byłem punktualnie i od razu zobaczyłem
swoich ’kumpli’. Przysiadłem się do nich i od razu zacząłem zamawiać mocne
drinki.
(…)
Impreza była zajebista. Choć nienawidziłem się z chłopakami
z zespołu, wypad do klubu po otrzymaniu kolejnej nagrody był bardzo udany.
Zapiłem się, jak nigdy… No cóż, taka już
ze mnie moczymorda. Ostatnio, nie umiałem odmawiać sobie alkoholu, który
ostatnimi czasy wlewałem w siebie wręcz litrami. O godzinie 1 w nocy 'rozstałem
się' z kumplami i ledwo utrzymując na nogach ciężar swojego ciała, ruszyłem w
kierunku swojego domu. Stąd to będzie jakieś 4 km, ale nie zamierzałem po
takiej dawce % jechać swoim ukochanym autkiem i rozbić się na najbliższym
słupie lub drzewie. Oparłem się o jedna ze ścian ulicznych budynków i
umieszczając miedzy pełnymi wargami fajkę odpaliłem ją przy 3 próbie. Chwiałem
się i śmiałem, jak typowy pijaczyna. Tyle, że zajebiście dobrze ubrany pijaczyna…
- Ej! może Cię porzucić gdzieś ?
Usłyszałem jakiś głos.. tak, na szczęście nie był to glos z
zaświatów, a kolesia który wpatrywał się w moja osobę ze swojego czarnego
cadilaka. Hmm.. Podwózka..? Zajebiście! Nie chce mi się popierdalać taki kawał do
domu.
-Jakbyś mógł byłbym wdzięczny, bo jak widzisz moje nóżki coś odmawiają mi posłuszeństwa
Zacząłem śmiać się, jak jakiś pojebany i chwiejnym krokiem ruszyłem w stronę auta. Tak, normalny nie szedłby do samochodu jakiegoś obcego kolesia, ale ja do normalnych zaliczać się raczej nie mogłem. Facet przyglądał mi się uważnie i po chwili do moich uszu dobiegł głośny śmiech.
-Jakbyś mógł byłbym wdzięczny, bo jak widzisz moje nóżki coś odmawiają mi posłuszeństwa
Zacząłem śmiać się, jak jakiś pojebany i chwiejnym krokiem ruszyłem w stronę auta. Tak, normalny nie szedłby do samochodu jakiegoś obcego kolesia, ale ja do normalnych zaliczać się raczej nie mogłem. Facet przyglądał mi się uważnie i po chwili do moich uszu dobiegł głośny śmiech.
-Proszę się ze mnie
nie śmiać…
Mimo wypowiedzianych przeze mnie słów, sam zacząłem śmiać
się jak głupi. Podszedłem do jego auta, a on otworzył mi od środka drzwi od
strony pasażera.
- Widzę to dokładnie, ze ci odmawiają jak i całe ciało
odmawia ci wszystkiego…
Powiedział do mnie, a ja zacząłem włazić na fotel. Złapał mnie za dłoń i pociągnął do siebie tak
mocno, że od razu znalazłem się w środku auta.
-No proszę, jaki w gorącej wodzie kąpany, hm?
Zamknął drzwi i chyba też na automat, bo usłyszałem jakiś
mniej znany mi dźwięk. Spojrzał na mnie tymi swoimi kakaowymi tęczówkami.
- Gdzie mam cię podwieźć? Chyba, że dasz się zabrać jeszcze
do jakiegoś klubu?
Zaśmiałem się pod nosem i przekręcając głowę w bok, aby
lepiej go wiedzieć, odpowiedziałem.
-Tak? Bardzo chętnie tylko, jak zasnę będziesz musiał
zaopiekować się moim bezwładnym i sflaczałym ciałem..
Poruszyłem w górę i w dół swoimi krzaczastymi brwiami patrząc mu prosto w ciemne oczy.
- Dlatego panie proszę pana wybór należy do ciebie…
Poruszyłem w górę i w dół swoimi krzaczastymi brwiami patrząc mu prosto w ciemne oczy.
- Dlatego panie proszę pana wybór należy do ciebie…
Odpalił silnik i ruszył z piskiem opon, aż na zakręcie
zarzuciło tyłkiem jego auta. Spojrzał na mnie z jakimś dziwnym błyskiem w oczu.
Byłem pijany i nie bardzo wiedziałem co ten błysk oznacza.
- Ja mogę się już
teraz zacząć tobą opiekować…
Spojrzał na mnie skręcając w las.
Spojrzał na mnie skręcając w las.
- W pewnym sensie już się mną opiekujesz, bo mnie zawozisz,
co prawda w nieokreślonym i nieznanym kierunku, ale zawsze nie?
Zaśmiałem się widząc jak patrzy na drogę, a po chwili zerka
w moje tęczówki
- Ciało pijane i bezwładne jest najlepsze - nie stawia
oporu…
Wiedziałem, że mówi to do tego, że zapiję się jeszcze
bardziej zaliczając zgona. Jednak i tak musiałam poddać to dogłębnej analizie.
- Tak, zgadzam się. To co jeszcze dam w gary tak? No nic
najwyżej zaliczę zgona…
Zaśmiałem się głośno w ogóle nie przejmując się tym gdzie mnie facet wiezie.
Zaśmiałem się głośno w ogóle nie przejmując się tym gdzie mnie facet wiezie.
- Chyba, że wolisz bym zatrzymał się na uboczu w lesie, to
nie ma problemu..
Spojrzał na mnie przyglądając mi się uważnie. Zamyśliłem się
chwile analizując ponownie jego wypowiedz. Zaraz na uboczu w lesie? Przecież
jest zimno nie?
- Nie wole klub, tam jest ciepło i w ogóle.. A poza tym jest tam alkohol, a ja jak jestem pijany nie mam umiaru, plus gadam jak nakręcony..
- Nie wole klub, tam jest ciepło i w ogóle.. A poza tym jest tam alkohol, a ja jak jestem pijany nie mam umiaru, plus gadam jak nakręcony..
Zaśmiałem się i pokręciłem rozbawiony głową. Pewnie gdybym był trzeźwy
widziałbym do czego facet zmierza, ale nie w takim stanie w jakim byłem w tej
właśnie chwili.
- W biurze mam wygodnie biurko
Uśmiechnął się i spojrzał na mnie nie patrząc w ogóle na
drogę.
- Wygodne biurko?
Spojrzałem na faceta marszcząc krzaczaste brwi. Kurwa, czemu musze być tak nawalony, że nie kminie najprostszych slow..?
- Ej, nie wiem czemu, ale wydaje mi sie, że powinieneś patrzeć na drogę, a nie na moja zajebistą osobę nie?
Spojrzałem na faceta marszcząc krzaczaste brwi. Kurwa, czemu musze być tak nawalony, że nie kminie najprostszych slow..?
- Ej, nie wiem czemu, ale wydaje mi sie, że powinieneś patrzeć na drogę, a nie na moja zajebistą osobę nie?
Położył swoją dłoń na moim udzie, blisko krocza zaciskając
je, a ja spojrzałem na jego dużą męską dłoń.
- Zauważyłem, że lubisz dużo gadać, ale
jak będę miał dość twojego gadania
zatkam ci buzie czymś dużym i twardym …
Zaśmiał się ciągle na mnie patrząc z tajemniczym wzrokiem i bezczelnym
uśmieszkiem. A ja znowu zmarszczyłem brwi wpatrując się w niego.
- Dużym i twardym? Po prostu powiedz to postaram zamknąć się na amen.. Choć po
kilku drinkach raczej tak będzie.
Koleś położył swoją dłoń wyżej przez co poczułem ją na swoim
kroczu.
- Ale ja lubię, jak ty mówisz tylko jak
będę miał dość to ci zatkam buzię czymś może małym, miękkim i wilgotnym ..
Dobra, kiedy poczułem jego dłoń na swoim kroczu, powoli
zaczęło do mnie docierać, czego facet ode mnie oczekuje.
- Ee.. Gdzie z tą rączką kochany…
Zaśmiałem się i zdjąłem jego dłoń ze swojego krocza.
- Raz ma to być duże i twarde, a po
chwili małe, miękkie i wilgotne.. Zdecyduj się w końcu.
- Bo
mogę ci dwoma rzeczami zatkać buzie, nawet teraz ale wtedy możemy zderzyć się z
drzewem lub czymś innym, ponieważ skupię się na czynności a nie drodze.
Ponownie zaśmiałem się pod nosem. Dalej jednak nie bałem się jechać tam gdzie mnie zabierał. Miałem chyba zbyt otępiały przez alkohol mózg.
- Dobra, wiem ze jestem zajebisty, ale jak rozpierdolisz mnie na jakimś drzewie to już taki zajebisty nie będę..
Ponownie zaśmiałem się pod nosem. Dalej jednak nie bałem się jechać tam gdzie mnie zabierał. Miałem chyba zbyt otępiały przez alkohol mózg.
- Dobra, wiem ze jestem zajebisty, ale jak rozpierdolisz mnie na jakimś drzewie to już taki zajebisty nie będę..
Powiedziałem widząc, że koleś ciągle wlepia wzrok we mnie, a
nie w drogę. Z ust mężczyzny wyrwał się głośny śmiech.
-Szkoda by było gdyby się taka porcelana stłukła dlatego jadę ostrożnie…
-Szkoda by było gdyby się taka porcelana stłukła dlatego jadę ostrożnie…
Dwoma
rzeczami? Tak powiedział prawda? ee.. Boże niech on nie robi mi z mózgu
większej sieczki niż mam..
-Ostrożnie? Ty znasz to pojęcie? Bo ja bym tego tak nie ujął kochany.. A tak w ogóle to jaka porcelana co? Nie jestem porcelaną..
Powiedziałem kiwając głową na potwierdzenie swoich własnych słów
-Jak coś to jestem Bill lub Lips
Zaśmiałem się pod nosem i spojrzałem w kakaowe spojrzenie faceta.
-A teraz patrzymy na drogę, a nie na mnie
Przekręciłem jego twarz dwoma palcami w kierunku drogi i uśmiechnąłem się.
-Teraz dopiero może być nie ostrożnie…
Wcisnął pedał gazu a na liczniku pojawiło się 200km/h. Spojrzał na mnie tym kakaowymi oczami.
-Zapnij pas, bo wylecisz mi zaraz przez szybę i się rozbije porcelanka…
Zapiął pas nie odwracając ode mnie wzroku.
-Ostrożnie? Ty znasz to pojęcie? Bo ja bym tego tak nie ujął kochany.. A tak w ogóle to jaka porcelana co? Nie jestem porcelaną..
Powiedziałem kiwając głową na potwierdzenie swoich własnych słów
-Jak coś to jestem Bill lub Lips
Zaśmiałem się pod nosem i spojrzałem w kakaowe spojrzenie faceta.
-A teraz patrzymy na drogę, a nie na mnie
Przekręciłem jego twarz dwoma palcami w kierunku drogi i uśmiechnąłem się.
-Teraz dopiero może być nie ostrożnie…
Wcisnął pedał gazu a na liczniku pojawiło się 200km/h. Spojrzał na mnie tym kakaowymi oczami.
-Zapnij pas, bo wylecisz mi zaraz przez szybę i się rozbije porcelanka…
Zapiął pas nie odwracając ode mnie wzroku.
-Co Ty..
Kurwa..
Szybko zapiąłem pas i spojrzałem na chłopaka.
-Ty serio chcesz mnie zabić, czy masz po prostu takie hobby?
Zapytałem patrząc na niego, a z moich ust nie schodził uśmiech. No cóż, nawet w takich chwilach alkoholik robił ze mną swoje. Zacząłem śmiać się głośno jak jakiś pojeb, ale co poradzić na to, że taki już byłem? Gdy wyjechaliśmy z leśnej alei wprost na jakiś klub chłopak wcisnął hamulec łącznie z ręcznym zataczając przy tym koła i parkując przy tym idealnie na swoim miejscu.
Szybko zapiąłem pas i spojrzałem na chłopaka.
-Ty serio chcesz mnie zabić, czy masz po prostu takie hobby?
Zapytałem patrząc na niego, a z moich ust nie schodził uśmiech. No cóż, nawet w takich chwilach alkoholik robił ze mną swoje. Zacząłem śmiać się głośno jak jakiś pojeb, ale co poradzić na to, że taki już byłem? Gdy wyjechaliśmy z leśnej alei wprost na jakiś klub chłopak wcisnął hamulec łącznie z ręcznym zataczając przy tym koła i parkując przy tym idealnie na swoim miejscu.
-Kocham
ostra jazdę!!
Rzucił gasząc silnik. Spojrzałem na niego i westchnąłem.
-To kochaj ją, ale beze mnie dobrze?
Uśmiechnąłem się i szybko odpinając pas wyszedłem z samochodu. Pochyliłem się do przodu oddychając głęboko.
-Jestem pijany, jakby umknęło to twojej uwadze, a co za tym idzie - bardziej podatny na wymioty..
Rzucił gasząc silnik. Spojrzałem na niego i westchnąłem.
-To kochaj ją, ale beze mnie dobrze?
Uśmiechnąłem się i szybko odpinając pas wyszedłem z samochodu. Pochyliłem się do przodu oddychając głęboko.
-Jestem pijany, jakby umknęło to twojej uwadze, a co za tym idzie - bardziej podatny na wymioty..
- Widzę.
Nie da się nie widzieć, że jesteś w stanie nietrzeźwym.
Wyprostowałem
się i spojrzałem na niego.
-Dobra już mi lepiej.. Lepiej zaprowadź mnie do baru, bo muszę sobie strzelić
coś mocniejszego.
Podszedł do mnie biorąc mnie za rękę, mocno ją łapiąc i objął mnie w pasie,
czym mnie zaskoczył.
-To na wypadek gdybyś chciał się przewrócić.
-To na wypadek gdybyś chciał się przewrócić.
-No ja
myślę.
Powiedziałem
patrząc na jego profil. Weszliśmy do klubu i pierwsze co uderzyło w moja twarz,
to zapach dymu nikotynowego. Nie przeszkadzało mi to, bo sam byłem zawziętym
palaczem. Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się do mnie.
-Zostawię cię przy barze. Zamawiaj co chcesz i mów, że jesteś z brutalem. Ja załatwię coś w
biurze.
-Dobra,
tylko jakbyś nie mógł mnie znaleźć to znaczy, ze leżę pod barem.
Powiedziałem do niego siadając na wysokim, barowym krześle. Chłopak podszedł do
mnie i musnął mój policzek. Zaskoczyło mnie to, ale zaraz uśmiechnąłem się
odprowadzając go wzrokiem. Zamówiłem jak zawsze whisky. Bez niej to nie picie.
Powoli zacząłem sączyć drinka rozglądając się po lokalu.
-Ty
skurwielu jeszcze raz pokaż się na moim terenie a cię zabije!
Usłyszałem
jakieś krzyki i leniwym wzrokiem podążyłem w ich kierunku. Zobaczyłem chłopaka
z którym tu przyjechałem i jakiegoś faceta. Chłopak chwycił tamtego za kołnierz
bluzy i rzuciłem nim przez szybę, która
się rozbiła, a facet wypadł na zewnątrz. Miał szczęście, że to był parter a nie
piętro.
- Asz..
Zostanie blizna i będzie bolało..
Zaśmiałem się dalej sącząc whisky ze szklanki. Widać, że od teraz znam bardzo ciekawy klub, w którym w końcu coś się dzieje. Oparłem się plecami o blat barowy i obserwowałem jak cycate lale patrzą po sobie nie wiedząc do końca robić, czy tańczyć, czy po prostu spierdalać. Ponownie zaśmiałem się pod nosem i wtedy on pojawił się przede mną jak David Copperfield.
Zaśmiałem się dalej sącząc whisky ze szklanki. Widać, że od teraz znam bardzo ciekawy klub, w którym w końcu coś się dzieje. Oparłem się plecami o blat barowy i obserwowałem jak cycate lale patrzą po sobie nie wiedząc do końca robić, czy tańczyć, czy po prostu spierdalać. Ponownie zaśmiałem się pod nosem i wtedy on pojawił się przede mną jak David Copperfield.
-Tu jest
nie bezpiecznie dla takiej kruchości, jak ty…
Spojrzałem
mu w oczy i zaraz byłem ciągnięty w nieznane mi miejsce. Nogi mi się plątały, a
szklanka wypadła po drodze z ręki.
-No jaa takie dobre whisky..
-No jaa takie dobre whisky..
-Tutaj możesz pić ile wlezie i rozłożyć się na
łóżku. Za następnymi drzwiami dziewczyny będą ci przynosić co chcesz, możesz
nawet z jakąś się zabawić.
Uśmiechnął się do mnie otwierając drzwi, za którymi znajdował się jakiś pokój.. Będąc w jakimś pomieszczeniu spojrzałem na chłopaka.
Uśmiechnął się do mnie otwierając drzwi, za którymi znajdował się jakiś pokój.. Będąc w jakimś pomieszczeniu spojrzałem na chłopaka.
-Kiedy ja lasek nie potrzebuje, ale butelką whisky bym nie pogardził.. Ej… mam
tu siedzieć sam z tymi siksami?
Wiedziałem, że mnie słyszą, ale ja jak to ja, miałem głęboko w dupie co inni o mnie sądzą.
Wiedziałem, że mnie słyszą, ale ja jak to ja, miałem głęboko w dupie co inni o mnie sądzą.
Chłopak
układał jakieś papiery, które były porozwalane po całym pokoju patrząc co
chwila na mnie.
-Kurwa a
był taki porządek! To ten chuj mi to rozwalił!
Będę siedział całą noc, żeby dojść do ładu z papierami!
Przyglądałem
się, jak podnosi papierzyska i mruczy
pod nosem, najwyraźniej nakurwiony.
-Jak
chcesz to mogę ci pomoc.
Rzuciłem
opierając się o jedna ze ścian bokiem swojego ciała. Cóż, dzięki temu miałem
pewność, że nie będę tak bardzo chwiać się na swoich długich, szczupłych
nogach. Chłopak podniósł suchawkę i po chwili zaczął coś gadać do niej.
-Przyślij
mi Lady z butelką whisky albo z dwoma i dorzuć mi do tego białko.
Odłożył
słuchawkę i przyjrzał mi się.
-Co do
pytania o bycie samemu z laskami. Odpowiedź brzmi: nie. Będziesz ze mną i
będziemy dobrze się bawić.
Spojrzał
na mnie posyłając uwodzicielski uśmiech. Przyglądałem mu się chwilę i
odwzajemniłem go.
-Jak
tylko będę miał whisky, mój ukochany truneczek, to na pewno będę dobrze się
bawić.. Chociaż nie wiem, czy nie przegnę z piciem dzisiejszej nocy.. Kurwa jak
ktoś jebnie mi fotę w takim stanie to będę na okładkach jutrzejszych gazet, a
mój jakże 'kochany' menager znowu będzie darł na mnie dupę…
Zaśmiałem
się wrednie pod nosem.
-Chociaż
wkurwianie go sprawia mi ogromną frajdę..
Spojrzałem
w oczy chłopakowi, bo oczywiście ten monolog głosiłem do własnej osoby. Zawsze
tak miałem, że po alkoholu pierdoliłem dosłownie wszystko i nie raz miałem
przez to problemy.
-Widzisz?
Mówiłem, że po alkoholu gadam jak nakręcony, a to źle bo mogę w ten sposób za
dużo powiedzieć, a tego bym raczej nie chciał.
Po
chwili weszła wysoka brunetka z ogromnymi
zderzakami niosąc na tacy 2 butelki i to drugie o co prosił chłopak.
-Proszę
skarbie, to co prosiłeś.
Powiedziała
a on zabrał od niej tace kładąc ją na biurku. Klepnął dziewczynę w tyłek
całując jej usta.
-Dzięki
Lady możesz zostać i nas obsłużyć, bo kolega jest trochę wstawiony już a ja
musze zrobić porządek przez tego skurwiela…
Skierował
laskę w moją stronę z jedna butelka mojego ulubionego trunku.
-Zamknijcie
się a ja zaraz przyjdę.
Spojrzałem na butelkę i na chłopaka. Nie
podobało mi się to, że muszę siedzieć z jakąś cizia w pokoju. Ogólnie nie
przepadałem za kobietami, taki chyba uraz po tym jak pojmują one pewne rzeczy.
Wszedłem z nią tam gdzie powiedział facet i pewnie ku jej rozczarowaniu, nie
patrzyłem na jej cyce a na butelkę whisky. Nie czekając aż coś powie wyrwałem
ją z jej ręki i otworzyłem. Przystawiłem szyjkę do ust i zacząłem ciągnąć, jak wzorowy
menel. Usiadłem na łóżku i postawiłem butelkę na podłodze. W sumie to było już
w niej tylko pół zawartości. Opadłem na plecy i patrzyłem w wirujący sufit.
Chłopak wszedł do nas a ta lala od razu się do niego zaczęła kleić.
-Nie
dzisiaj skarbie. Dzisiaj mam inne plany i nie mam ochoty cię pierdolić.
Ku
mojemu zdziwieniu spławił ją. Podparłem się na łokciach, żeby móc na niego
spojrzeć, ale był to dla mnie zbyt duży wysiłek i ponownie opadłem na plecy.
-Matko..
chyba wypiłem dziś za wszystkie swoje czasy..
Subskrybuj:
Posty (Atom)